Coraz bliżej do daty naszego lotu , pora więc wracać do Bangkoku. Dzień od samego rana zaczyna się pechowo , zrywamy się po piątej , bo o szóstej ma po nas podjechać minibus , załatwiony przez recepcje ,którym mamy dotrzeć do granicy z Tajlandią. Czekamy 10,20 minut , nic , okazuję się ,że nasz kierowca chyba zaspał i dociera po nas dopiero ok siódmej. Minibusik , okazuje się bardzo wysłużoną toyotą , kierowca zaś mistrzem kierownicy. Najpierw , jedzie sobie tu i tam , załatwiając różne sprawy , później jedzie tak , że tętno nam wzrasta do 160 , a nogi mało co nie wypchną blach , bo instynktownie hamujemy za niego. Jedziemy , powoli przyzwyczajając się do szalonego stylu jazdy ,nawet pojawiające się olbrzymie dziury i wąskość trasy nie przeszkadza naszemu kierowcy wymijać wszystkich i wszystkiego. Ostatnie 50 kilometrów drogi pnie się serpentynami przez góry , trasa przyklejona do zboczy , jest niezwykła malownicza , ale też trudno nazwać ją drogą , resztki asfaltu i gigantyczne dziury , niezwykłe jest to , że ruch odbywa się każdego dnia w inną stronę , dziś można jechać w stronę Myadawi. Tą koszmarną trasą pną się dziesiątki ciężarówek , setki samochodów osobowych. Pierwszy nie planowany postój trwa pół godziny ,ostry zakręt ,mocny podjazd i ciężarówki z trudem pokonują tą przeszkodę ,trochę pomagamy rozładować ruch ,wszyscy się do nas uśmiechają ,jesteśmy chyba jedynymi Europejczykami w tej kawalkadzie. Radość nie trwa długo ,stajemy ,okazuję się ………….że trwają roboty drogowe. Kilka kobiet nosi na głowach kosze z kruszywem ,na polaną smołą powierzchnie rzucają najpierw grubą ,potem średnią ,a na koniec drobnoziarnistą warstwę kruszywa ,kolejne warstwy są polewane przez sprytnego polewacz lepikiem ,nadzorujący pracę brygadzista ,troskliwie nakazuję tu i ówdzie dosypać trochę kamieni ,ledwo co jeżdżący walec walcuje to wszystko. Upał ,wszyscy chronią się w cieniu drzew porastających zbocza gór. Mijają kolejne godziny ,hura wreszcie skończyli ,ruszamy …..STAJEMY ……po 100 metrach, okazuję się ,że pierwsza ciężarówka „utopiła” się w nowym,dopiero co oddanym do ruchu odcinku drogi, kruszywo oblepione lepikiem niczym błoto wchłonęło tracka. Akcja ratownicza trwa w najlepsze ,Marek z Waldkiem ,którzy już przedtem nadzorowali naprawę drogi ,biorą teraz udział w naradzie sztabu kryzysowego. MIJAJĄ KOLEJNĘ GODZINY. Próby wyciągnięcia ciężarówki ,linami z przodu ciągniętymi przez ludzi nie przynoszą efektu ,Marek ciągnął jak Pudzian ,ale nie udało się ,tylko jego ulubione klapki ,które Kamila usiłuje zgubić ,od kilku lat w różnych hotelach ,zyskały nowy żwirowo-lepikowy protektor. Druga ciężarówka próbująca wyciągnąć do tyłu utopionego tracka ,zakopuje się ,robi się dramatycznie ,powoli przymierzamy się do opcji noclegu ,w położonym pół kilometra wyżej klasztorze ,albo na pustej ciężarówce. Podczepiają trzecią ciężarówę ,stalowe liny napinają się i centymetr po centymetrze udaje się wyrwać z mazi obie ciężarówki. Ponowna próba połatania drogi ,gdy wydaję się ,że w końcu będzie dobrze samochód ponownie tonie w drodze. Kolejna i kolejna próba kończy się niepowodzeniem. Znoszone głazy i spadająca nieco temperatura stabilizuję drogę ,….udało się ,przejeżdża jedna ,potem druga ,kolejna ciężarówa. Chłopaki kierują ruchem ,żeby czasem nikt nie utknął w smołowej pułapce ,wszyscy machają do nas przyjaźnie ,podjeżdża nasz kierowca , jedziemy … na poboczu zostają klapki, klapki do których byłem mocno przywiązany ,może jeszcze komuś posłużą? Kierowcy jakby próbując nadrobić czas , pędzą jak szaleni ,na głowach stają nam włosy ze strachu ,wszystko odbywa się na centymetry ,cały czas grają klaksony. Zjeżdżamy w dół, w końcu dojeżdżamy do dobrej drogi ,docieramy 8 godzin później niż planowaliśmy do granicy. CZAD. Sprawnie odprawiamy się po stronie birmańskiej, trochę przeszkadzając pogranicznikom w oglądaniu serialu ,dzielnie dźwigamy nasze plecaki przez most łączący dwa brzegi rzeki ,będącej naturalną linią graniczną. Trochę wysiłku ,wypisywania druczków wizowych i już jesteśmy po tajlandzkiej stronie. Próba wypożyczenia busa i dotarcia do Bangkoku kończy się niepowodzeniem ,jakiś pechowy dzień. Wsiadamy w pickupa i jedziemy na dworzec autobusowy. Jest nocny do Bangkoku ,ale niestety mają już komplet pasażerów ,poddajemy się i szukamy hotelu wcześniej bookując sobie bilety na poranny autobus. Kierowca Tuk tuka wiezie nas do hotelu nie daleko dworca ,niezły za małe pieniądze ,spłukujemy z siebie tony kurzu i zmęczenie dnia ,jeszcze tylko kolacja i w końcu można się wyciągnąć w łóżeczku. Uffffff…..
Z kącika podróżnika BIRMA II
Może słów kilka o historii tego kraju , ludzie zamieszkują te tereny od zamierzchłych czasów. Pierwsze państwa- miasta zaczęli tworzyć władcy ludu Mon w X wieku ,władca Anawratha stworzył wielkie Bagan , w XIII zniszczone przez najazdy ludów mongolskich , przez wieki trwa rozbicie dzielnicowe .Burma świetność odzyskuje w wieku XVIII pod wodzą Alaungpaja , staję się monarchią absolutystyczną ,w kolejnych latach prowadzi wojny ,przyłączając nowe tereny ,miedzy innymi należące wcześniej do Syjamu (Tajlandii) prowincje nadmorskie. W 1886 roku po trzech wojnach , Brytyjczycy podbijają Birmę i staję się ona częścią Indii Brytyjskich. W kolejnych latach i powstaniach Birmańczycy próbują odzyskać niezależność ,ostatecznie w 1937 Mjanmar zostaje wydzielony z INDII Brytyjskich i staje się oddzielną prowincją. Rozpoczyna się II wojna światowa ,w 1942 kraj zajmują Japończycy ,którzy powołują fikcyjną wolną Birmę. Ostatecznie Japonia przegrywa wojnę ,do Myanmar wracają Brytyjczycy. Zawarta zostaje umowa ,że w 1947 roku kraj uzyska niepodległość ,staję się tak pomimo śmierci w zamachu jednego z sygnotariuszy porozumienia Aung San. Ważnego polityka okresu międzywojennego ,ojca najbardziej znanej na świecie Birmanki , laureatki pokojowej nagrody Nobla , przez dziesięciolecia osadzonej w areszcie domowym , liderki zwycięskiej Narodowej Ligi na Rzecz Demokracji Aung San. W 1962 roku dochodzi do zamach stanu , kierowana przez generałów junta ,zamyka granice , rozprawia się z ruchami demokratycznymi , prezydent ucieka za granice i dopiero w 1980 na mocy amnestii może wrócić. Partia Birmańskiego Programu Birmy ogłasza swoją drogę do socjalizmu ,przeprowadza nieudolne reformy , niezadowolenie społeczne przeradza się w konflikt ,utopiony w morzu krwi w 1988 roku. Po krótkotrwałej odwilży do władzy ponownie wracają wojskowi , decydują w 1989 o zmianie nazwy kraju z angielskiej Burma na Myanmar , a stolicy z Rongoon na Yongun , zresztą w 2005 roku ,stolica zostaje przeniesiona do nowo wybudowanego miasta Naypydiaw . W 1990 roku w demokratycznych wyborach partia Aung San (córki) uzyskuję 80% głosów , w 1991 otrzymuję ona nagrodę Nobla , generałowie nie uznają wyborów , trwają prześladowania działaczy demokratycznych ,w 2007 dochodzi do manifestacji mnichów , do aresztów trafia 3000 osób ,są ofiary śmiertelne. Od 2010 roku rozpoczyna się powolny proces otwierania się Birmy na świat ,oby był już procesem stałym. Myanmar zamieszkuje ok 60 milionów ludzi , rząd uznał ok. 135 grup etnicznych zamieszkujących kraj. Najliczniejsi są Bmarowie-68% , później Shan-9% , Kayin 7%, mniej liczni Mon , Kachin , Chin , Karen . Ludy te posiadają własne języki i tradycje ,widać duże wpływy kultury indyjskiej. Wiele z nich walczy o własną suwerenność , nie godząc się na uprzywilejowana rolę w społeczeństwie Bumar , przez wiele lat w Birmie trwały konflikty lokalne. Kilka zasad ,które przydają się nam w podróży po Birmie. Podstawowa, należy się uśmiechać i wszystkim mówić mingalaba , zdejmować obuwie i skarpety , wchodząc do buddyjskich świątyń ,a i wchodząc do birmańskich domów będzie to mile widziane. Wchodząc na tereny kultu religijnego zakładać zakrywające ramiona i kolana ubrania ,siadając w świątyni nie kierować nóg w stronę Buddy. Kategorycznie nie głaskać dzieci po głowie , bo jest” ona święta”. Kobiety nie powinny dotykać mnichów , nie ustawiać się obok nich do zdjęcia , a jeżeli już to zachowując odpowiedni dystans. Można za to cmokać sobie na kelnera w piwiarni ,można charkać i pluć na ulice. Często w naszych autobusach dostajemy foliowe torebki mogą one pełnić jedna z ról , albo ratować nas w niedyspozycji żołądkowej , częściej służą jako spluwaczki. W Birmie, nie jest popularne okazywanie sobie wzajemne publicznie czułości , również okazywanie nadmiernych emocji , źle o nas świadczy i jest uznawane za słabość. Birmańczycy posługują się pięknym gestem ,w trakcie podawania czegoś ,używają prawej dłoni ,lewą zbliżając do prawego łokcia, okazują w ten sposób szacunek ,dziękując np. za dokonany u nich zakup, piękny ,prosty ,prawie instynktowny gest. Powszechnym , podstawowym strojem mieszkańców Birmy jest longyi ,noszone zarówno przez mężczyzn , jak i kobiety. Longyi to 2 metrowej szerokości i 80 centymetrowej długości pas materiału ,w kształcie walca , kiedyś wykonywany głównie na krosnach w każdym birmańskim domu ,dziś masowo produkowany , latem chroni przed upałem, w zimie zatrzymuje ciepło ,używane również jako pewnego rodzaju poduszka umieszczana na głowie , ma pomóc przenosić ciężary. W życiu mieszkańców Myanmar duże znaczenie ma astronomia i religia ,wiele decyzji , również rządowych , podejmowanych jest zgodnie z numerologią , np. decyzja o dacie przeniesieniu stolicy , ilości ciężarówek , które przewoziły ministerstwa ,itd. Pamiętać musimy jadąc z Polski , żeby cofnąć wskazówki zegarka o 5,5 godziny. Tradycyjny kalendarz buddyjskim ma osiem dni , jak to możliwe? Proste ,w środę do południa jest jeden dzień ,po południu drugi ,każdemu zaś dniu przypisany jest kierunek świata ,planeta oraz znak zodiaku ,ponadto każdemu dniu przypisane jest inne wydarzenie z życia Buddy. Wybierając się do Birmy , jeśli mamy odwagę jedzenia na ulicy ,możemy zajadać się przeróżnymi lokalnymi specjałami ,w każdym rejonie przyrządzane są one trochę inaczej ,świetne są samusy (trójkątne kawałki ciasta ,smażone w głębokim tłuszczu ,wypełnione warzywnym farszem ) na ulicach Yongun , kapitalna zupa mohinga przygotowywana w garkuchni nad Inle , fantastyczne sałatki ,zwłaszcza ze sfermentowanych liści herbaty ,bardzo dobre tofu smażone w tłuszczu , pojawiające się zresztą w różnej postaci w wielu birmańskich potrawach , Kuchnia tego kraju to przede wszystkim ryż , podawany na tysiąc sposobów ,kapitalnie przyprawiony , smakuje wybornie wszędzie , na deser oczywiście owoce. Birma to kraj ,który może zachwycić najbardziej wybrednego podróżnika ,gdy zostawimy za nami nasze uprzedzenia, damy się porwać uprzejmości mieszkańców, zaakceptujemy inne niż nasze normy sanitarne ,to przywieziemy do domu setki pięknych wspomnień ,a widok tysięcy świątyń ,skapanych w zachodzącym słońcu na równinach w Bagan na długo pozostanie pod naszymi powiekami.
Podróż ,to najlepszy sprawdzian węzłów przyjaźni , które łączą nas , to w czasie podróży przebywamy ze sobą cały czas ,w czasie podróży przeżywamy trudne i czasem kłopotliwe chwile. Dziękuję moim przyjaciołom za kolejny ”raz”, dziękuję za zaufanie i wyrozumiałość i choć czasem węzły napinały się ,mocno trzeszcząc , my wyszliśmy z tej próby zwycięsko i kolejny raz wracamy zdrowo i ze wspaniałymi wspomnieniami.
Pescador
Okiem obiektywu
Ostatnia przeszkoda w drodze do domu kosztowała nas 5 godz. postoju w 40-sto st. upale …
O klapkach Mariana nie wspomnę …
Dziwne naklejki na samochodach ???
W Birmie wszystko może jeździć , do czego da się przyczepić silnik…
Ostatni odcinek do Bangkoku pokonaliśmy jak widać autobusem , ale jakim !!! , w końcu odrobina komfortu …
Jeszcze tylko po Buddzie na prezent dla rodziny i do domu …
Ciekawa jestem do kad I kiedy ruszacie nastepnym razem. Bede czekac na kolejne wpisy tymczasem zycie spokojnych swiat a raczej ich reszty. Pozdrawiam