Ciężko pozbierać się tak wcześnie rano , ale nikt nie obiecywał , że będzie łatwo. Już o 5.30 jesteśmy na głównym dworcu kolejowym stolicy . Przy zakupie biletów mały szok , za 6 biletów płacimy 3600 kyat (coś ok 3,5$) klasa wybrana przez Marka , to ordinary , czyli podstawowa , bo ma być przecież przygoda . Drugi szok , tragarze dworcowi chcą za swoją wymuszoną zresztą usługę , równowartość naszych biletów , po gorącej dyskusji kończy się na dolarze. Szósta na zegarze , gwizdki , machanie chorągiewkami i ruszamy powoli , dostojnie , jak żółw ociężale… .Siedzimy na drewnianych ławeczkach , klima nastawiona na full , czyli wszystkie okna otwarte na maksa , co chwilę podskakujemy 20 cm do góry i 20 cm w bok , trzęsie niemiłosiernie , jak gdyby każdy wagon jechał innym torem. Mijamy stare , zapuszczone blokowiska , wzdłuż torów mnóstwo drewnianych „chatek”, góry śmieci. Wyjeżdżamy poza Yongun , wokół tereny rolnicze spalone gorącym słońcem pola , gdzie nie gdzie tylko zielone pola ryżowe , widocznie udaje się je nawadniać z jakiegoś źródła , na polach trwają intensywne prace , widać dużo wozów zaprzęgniętych w woły. Po dwóch godzinach , jesteśmy w Bago. Robimy tu kilku godzinną przerwę na zwiedzanie … oczywiście kolejnych pagód. Jednak główny nasz cel to klasztor , gdzie o 11 rano , każdego dnia do wspólnego śniadania zasiada 400 mnichów. Czytaj dalej
Daily Archives: 29 marca 2015
Burima… burima…burima…
Categories: Birma 2015, Dziennik z wyprawy
1 komentarz
Najnowsze komentarze