Coraz bliżej do daty naszego lotu , pora więc wracać do Bangkoku. Dzień od samego rana zaczyna się pechowo , zrywamy się po piątej , bo o szóstej ma po nas podjechać minibus , załatwiony przez recepcje ,którym mamy dotrzeć do granicy z Tajlandią. Czekamy 10,20 minut , nic , okazuję się ,że nasz kierowca chyba zaspał i dociera po nas dopiero ok siódmej. Minibusik , okazuje się bardzo wysłużoną toyotą , kierowca zaś mistrzem kierownicy. Najpierw , jedzie sobie tu i tam , załatwiając różne sprawy , później jedzie tak , że tętno nam wzrasta do 160 , a nogi mało co nie wypchną blach , bo instynktownie hamujemy za niego. Jedziemy , powoli przyzwyczajając się do szalonego stylu jazdy ,nawet pojawiające się olbrzymie dziury i wąskość trasy nie przeszkadza naszemu kierowcy wymijać wszystkich i wszystkiego. Ostatnie 50 kilometrów drogi pnie się serpentynami przez góry , trasa przyklejona do zboczy , jest niezwykła malownicza , ale też trudno nazwać ją drogą , resztki asfaltu i gigantyczne dziury , niezwykłe jest to , że ruch odbywa się każdego dnia w inną stronę , dziś można jechać w stronę Myadawi. Czytaj dalej
Daily Archives: 31 marca 2015
Klapki Mariana, czyli w drodze do Myawadi
Categories: Birma 2015, Dziennik z wyprawy
1 komentarz
Najnowsze komentarze