Po korekcie planów , zostajemy na cały dzień w Hpa An , wypożyczamy sobie skutery, i korzystając z otrzymanej na recepcji mapki , ruszamy wokół miasta. Słynie ono z wielu pięknych wydrążonych w skałach olbrzymich jaskiń. Zanim jednak ruszymy ,musimy zatankować nasze rumaki , co okazuje się zadaniem niełatwym , bo wskazana przez naszą recepcjonistkę stacja , znajduję się na zapleczu starego domu , trudno więc ją znaleźć , benzynę leją nam z konewki , cóż co kraj to obyczaj. Jedziemy , po drodze mijając oczywiście ze trzy w miarę normalne stacje . Najpierw odwiedzamy Kyat Ka Lat , malowniczo położona na maleńkiej wysepce na jeziorze , urzeka prostotą, do wyspy prowadzi drewniany pomost , jest trochę ludzi. Kolejny raz możemy się poczuć jak gwiazdy telewizyjne, co chwilę jesteśmy proszę o pozowanie do zdjęć, robiąc chyba za główną atrakcje pagody. Kolej na szczyt Zwe Ka Bin , szybko zniechęcamy się wizją dwugodzinnej wspinaczki , dodatkowo , Jacek „łapie gumę”, w stopę wbija mu się zardzewiała pineska , chyba nie musiał się tak poświęcać , żeby Marek odpuścił nam wspinaczkę . Robimy zdjęcia 1000 figurek Buddy , spokojnie sobie stojących w olbrzymim zapuszczonym ogrodzie . Jedziemy do Sadan Cave, zjeżdżamy z asfaltowej szosy, rudoczerwoną polną dróżką pokonujemy ostatnie kilometry. Oddalona ok 40 km od miasta jaskinia , zasłużenie polecana jest jako warta odwiedzenia , do olbrzymiej groty prowadzą strome schody , na których zostawiamy nasze klapki. Sklepienie jaskini znajduje się niebotycznie wysoko , oczywiście jest też pagoda i figurki Buddy. Ruszamy w głąb jaskini , drogę rozświetlają słabe lampy , przydają się nasze czołówki , pod sufitem słychać popiskiwanie tysięcy nietoperzy. Po około 15 minutach ,widać światło , jesteśmy nad jeziorkiem , znajdującym się przy drugim wejściu do jaskini. Teraz trzeba pokonać drogę jeszcze raz , na szczęście w jaskini utrzymuje się miły chłód. Wracamy w stronę miasta , po drodze odwiedzając jeszcze Kawt ka Thaug , to też jaskinia , ale nas interesuję możliwość popływania w naturalnym jeziorku , położonym ,obok jaskini, schładzamy się nieco w maleńkim basenie zasilanym krystalicznie czystą wodą. Prawdziwa atrakcją okazują się setki figur jednakowo ubranych w czerwone szaty mnichów ,ustawione w rzędzie jeden za drugim robią niesamowite wrażenie. Mkniemy groblami przez pola ryżowe, podglądamy życie Karenów ,mniejszości zamieszkującej południowa część Birmy. W motelu spotkaliśmy parę Polaków , od dwóch lat Renata i Michał pracują jako nauczyciele w Yangun , jesteśmy z nimi umówieni na kolacje , po wspólnej kolacji i paru kolejkach piwa , lądujemy ponownie na dachu naszego hotelu , do późnej nocy trwają „nocne Polaków rozmowy”, nad nami znów piękne gwiazdy i chyba trochę więcej księżyca…..jutro chyba będzie kolejny ładny dzień.
Hpa An Jaskinie i Skutery
Categories: Birma 2015, Dziennik z wyprawy
Dodaj komentarz
Najnowsze komentarze