Bagan… kraina pagód

DSC08423Po  pięciu  godzinach jazdy autobusem, docieramy do miejsca  magicznego. Miejsca , które  jest  pierwszym  obowiązkowym  punktem  nawet  najkrótszej  wizyty  w  Birmie. Na rozległej  równinie  Irawadi pomiędzy  XI-XIII powstało ok. 12 tys. świątyń. Historia świątyń związana  jest  z  królem Anawrahta. Zbudowane  z  drewna, piaskowca  i  cegły głosiły  chwałę nowo  przyjętej  religii- buddyzmu. Do  naszych  czasów dotrwało  ok.  2,5  tysiąca tych  stworzonych przede  wszystkim  z  cegieł. Zlokalizowane  na  ok.  40  km  kwadratowych  sprawiają   niesamowite  wrażenie. Wyobrażcie  sobie ,że zgromadzono  w  jednym  miejscu kościoły i  kapliczki z  połowy  Polski. Wysiadamy na  dworcu  w Nyaung U i wozami ciągniętymi  przez  konie , pełniącymi  tu  role  taksówek  docieramy do  naszego  hotelu  Golden Large POT. Fasada  nie  zachwyca  ,ale  pokoje  całkiem  przyjemne. Wypożyczamy rowery  elektryczne, które  obok  rowerów  są tu  najbardziej  popularnym środkiem  transportu  dla  turystów  i  po  krótkim instruktażu pędzimy już do  pierwszej  ze świątyń  Shwezigon. Doskonała  w  proporcjach stupa, niesamowicie  złota.. piękna  ….tylko  gorąc posadzek  sprawia , że przemykamy wokół omijając ciemne kamienie  i szybko  przebierając nogami. Wracamy  do  pokoi  dalsze zwiedzanie  planując na popołudnie. Słońce  litościwie  mniej  pali, chociaż  wrażenie  i  tak  jakby  ktoś  wsadził  nas  do  duchówki. Ruszamy  w  stronę  Buledi. Stupy bardzo  popularnej  do  obserwacji  zachodów  słońca. Bo  to  wschody  i  zachody  słońca  tworzą  na  tej równinie  niesamowite  spektakle, gdy  zacierają się  kształty a  długie  popołdniowe  promienie słońca wydobywają  półcienie , które przenoszą nas  w  magiczny  świat, zacierając odległości i  czas. Wdrapujemy  się  na świątynie  i  zajmujemy  miejsca. Przybywa coraz  więcej osób , rozpoczyna  się  spektakl……Niektóre ze świątyń  są  nocą oświetlone jedną z  nich  obieramy  za  cel i szutorową dróżką próbujemy  dotrzeć  do  niej. Niestety Waldek  łapie gumę i  musimy  wracać, miejscowi  pomagają nam zawiadomić hotel  z  którego  wypożyczyliśmy  motorowerki o  naszym  kłopocie. My  w  międzyczasie  próbujmy soku  wyciskanego  z  trzciny  cukrowej i obserwujemy  punkt  sprzedaży   betelu, używki bardzo  popularnej  w  Birmie powszechnie używanej  przez  miejscowych. Betel to  roślina z  rodziny  pieprzowych,   o  zielonych sercowych  liściach, właśnie  je  smaruje  się mlekiem wapiennym i dla  smaku  przekłada  areką ,  czasem dodaje tytoń, odrobinę  soku  z  limonki  , zwija  w  kwadracik  i  do  buzi. Żucie  powoduje  wydzielanie  się  substancji rozgrzewających  i  wzmagających plucie, dlatego często  na  ulicach  widać czerwone  plamy, skutkiem  ubocznym  są czerwone  zęby wielu  birmańczyków.   Koło naprawione , jeszcze  raz jedziemy  do Shwezigon,  którą  oglądaliśmy  w  południe, teraz  cudnie  podświetlona, zdaje  się  nam  zupełnie inna  ,niespiesznie  obchodzimy teren  świątyni ,wzbudzając często zainteresowanie miejscowych , zwłaszcza Beata i Kamila swoimi  barwnymi  fryzurami fascynują miejscowe dziewczyny, które  proszą o  wspólne  fotografie. Pech  nas  nie  opuszcza i  tym  razem  Jacek łapie  kapcia, szczęśliwie obok miejscowej  knajpki,  gdzie  czekając na (chyba trochę  wkurzoną)pomoc jemy  fajną kolacje ,wracamy  zmęczeni ,oczarowani Bagan . Co niektórzy wstają jeszcze przed  świtem ,by  zdążyć  na  wschód słońca,  i  zobaczyć szybujące nad  świątyniami balony, fajna  atrakcja , ale bardzo  kosztowna 300$ od  osoby , reszta wstaje też  dość  wcześnie  chcemy wykorzystać „chłód   ”poranka . Zanim  jednak  wyruszymy  na  zwiedzanie  terenu  Bagan , ruszmy na  miejscowy  rynek, który  zaskakuje nas  swoim  ogromem. Jak  zawsze  w tych  miejscach  jest   niesamowicie  kolorowo i prawdziwie, piętrzą się  stosy  owoców i  warzyw. Przenikają zapachy suszonych  ryb ,egzotycznych  przypraw  , zewsząd uśmiechają  się  do  nas  umalowane twarze sprzedawczyń przekąsek, które swoje  kramiki  noszą  na  głowie.

Jedziemy naszymi motororowerkami, niczym  gang  dzikich  wieprzy. Po  drodzę mijając dziesiątki małych  i  dużych  pagód,  jedziemy  trochę  mniej  popularnym  szlakiem.  Przy  pierwszej  ze  zwiedzanych  świątyń,  niezwykle  miły  pan zagadnięty  przez  Marka  tłumaczy  nam  zasady  gry  w  lokalną  odmianę  bilarda. Na drewnianym  stole wielkości  metr na  metr znajduje  się 16 krążków, używając dużego kapsla przeciwnicy próbują wbić krążki do  znajdujących  się w rogach  otworów,  próbujemy i my i  jest  dużo  fajnej  zabawy. Zwiedzamy Iza gaw da, cudną małą  świątynie, jedziemy  dalej podziwiając kolejne i  kolejne i kolejne …Trafiamy  do  wioski Min nan thu, mając za przewodnika poznaną na drodzę 12 letnią Julien. Mała zna 5 języków i  oprowadza  turystów po  swojej  miejscowości, niezwykły  dzieciak, wróżymy  jej  szybką  karierę. Opowiada nam  o  życiu  codziennym  rolników, wyjaśnia  przeznaczenie sprzętów, maluje dziewczynom piękne wzory na policzkach thanaką, czyli sproszkowaną korą drzewa o  tej  samej nazwie. Palimy lokalne  cygara, chyba nie  szkodzą bo  instruktażu  udziela nam paląca olbrzymią  faje 89 staruszka. Jedziemy   dalej pylistą ścieszką, kurz i  upał niesamowity, chowamy  się  we wnętrzu Sula mani phato, olbrzymia  pagoda ,niesamowicie malownicza niczym  ogromny  zamek. Wędrujemy  wewnętrznymi  korytarzami podziwiając kunszt  dawnych  budowniczych. Pan  od  obrazków piaskowych, okazuje się ekspertem monetarnym i próbuje dokonać  z  nami małej  wymiany, jest dużo  śmiechu bo  ekspertami okazują się prawie  wszyscy  handlarze. Robimy już prawie zwyczajową  popołudniową  przerwę i ponownie zwiedzamy.

Rozpoczynamy od wspaniałej Ananda phato, później  wdrapujemy  się na Shwe san  daw, by  jeszcze  raz  podziwiać  zachód słońca, chwytając ostatki dnia  docieramy  do  wioski Myinkaba, której  większość mieszkańców  zajmuje  się  produkcją  naczyń  z  czarnej  laki. My  wzmocnieni  obiadokolacją  składamy wizytę trzem  ogromnym siedzącym Buddom upchniętym dosłownie w świątyni, leżący   chyba 18  metrowy Budda cierpliwie  i  wyrozumiale  pozuje  z  nami  do  wspólnego zdjęcia. Na resztkach baterii a  niektórzy nawet na   resztkach  własnych  nóg  docieramy do  naszego hotelu. To  był  fajny  dzień.

 

Okiem obiektywu

DSC08426

Jak okiem sięgnąć pagody , pagody , pagody…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ekologiczne ekskluzywne taxi Bagan (wersja standard jest z wołami)

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

  Laska pali 30 lat , a podobno palenie nie szkodzi na cerę …

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Taka azjatycka wersja kapsli…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Marzenie dentysty…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

89 lat pali mentolowe…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 Lody… lody …lody…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Krajanka na skręta …

Categories: Birma 2015, Dziennik z wyprawy | 9 Komentarzy

Zobacz wpisy

9 thoughts on “Bagan… kraina pagód

  1. Dorota

    Super – klimaty, zdjęcia, przygoda..
    Bawcie się świetnie, zwiedzajcie ile tylko dacie radę!!
    Do pełni szczęścia tylko lepszego łącza brakuje 😉
    Pozdrawiamy

  2. monia

    Witam i pozdrawiam szystkich serdecznie ( choc osobiscie poznalam tylko Beatke I Jacka w tym roku w Egipcie). Mialam okazje troche posluchac o waszych wspanialych przygodach, ktore uwazam za fascynujace. Willie dzieki kochani za tego bloga. Jest naprawde swietny i dzieki wam moje wakacje znacznie sie wydluzyly 🙂 a to za sprawa swietnej lektury I fantazji. Przeczytalam wszystko I z niecierpliwoscia czekalam na marzec I kolejna przygode. Super zdjecia I czekamy na wiecej. Bawcie sie dobrze. Monika ,mam nadzieje ze Beatka I Jacek wiedza jaka. Zuza mimo ze zostalas ciebie rowniez sciskam cieplutko

  3. Bodzio

    ရိုသေစွာနှုတ်ဆက်ခြင်းကိုသောက်ဘီယာ po birmańsku a co zna się te języki 🙂

  4. Kochani, u nas dzisiaj zaćmienie słońca było, wysłałem naczelnemu zdjęcia na FB. Jak poprosicie to na pewno wam pokaże:)
    Pozdrawiam Was wszystkich i czekam na kolejną część relacji.

  5. Bodzio

    ไวน์ทักทายเครื่องดื่มที่รักและมีความสุข

  6. Tyle tych pagód tam zwiedzicie że zastanawiam się kiedy przejdziecie na buddyzm 🙂 Super zdjęcia i wpis. Pozdrowienia dla wszystkich!!! 🙂 udanej przygody 🙂

  7. Bodzio

    Cześć kochani!!!
    na początku serdecznie pozdrawiam i ściskam każdego z osobna 🙂
    U nas piękna pogoda,świeci słoneczko , wiatru prawie zero , po prostu wiosna!!! aż chce się żyć.Za wpisy i zdjęcia duży szacun + duża wódeczka jak przyjedziecie do kraju a co tam trzeba się napić z podróżnikami :).
    Marek jak zawsze przygotował się perfekcyjnie do wyprawy,duży szacun Mareczku,dziewczyny uśmiechnięte a to znaczy wyprawa udana , ciekawe co Marek szykuje na jesień?na pewno ma jakiś plan….
    Kochani jeszcze raz serdecznie pozdrawiam,buziaki i czekamy na WIĘCEJ!!!! papatki i Wasze zdrowie

  8. Widok podobny do zdjęcia głównego z tego wpisu napotkałem kiedyś podczas niedalekiej podróży do Podczela. To właśnie wchodząc do tamtejszego lasu ukazały mi się w podobnej ilości OPIEŃKI!

  9. Piękny wpis, aż się czuje klimat Waszej podróży! 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com.

%d blogerów lubi to: