Wieczorem docieramy do Baños, szybki przegląd hosteli , i decyzja zostajemy w SamySacha, szybko ruszamy w miasto żeby zdążyć jeszcze coś przekąsić, ostatecznie lądujemy w eleganckiej restauracji, smacznie , ale końcowy rachunek smakuje nam mniej, ale jest plus jeszcze udaje się nam w sąsiadującej z knajpą agencji turystycznej zaplanować jutrzejszy dzień, wracamy do hostelu, planując po powrocie wczasy w Ciechocinku, żeby odpocząć po urlopie. Wstajemy skoro świt bo przecież czeka na nas przygoda, za oknem leje, pada zresztą od wczorajszego wieczora, z dużymi obawami witamy się z naszym przewodnikiem Polo, który wyposaża nas w eleganckie kalosze i wodoodporne poncza, jedziemy busem do położonego o 60 km. i 1000 metrów niżej Puyo, tam zaczyna się amazońska kraina Orientu. Polo prowadzi nas do stworzonego przez rząd Ekwadoru rezerwatu zwierząt, którego główną atrakcją są różne zamieszkujące selwe małpy, pogoda się poprawia a możliwość zabawy z tymi towarzyskimi zwierzętami poprawia humory. Ruszamy dalej by spłynąć pirogami wzburzoną rzeką, oj nie jest nam wcale do śmiechu gdy chybotliwe dłubanki nabierają wody i siedzimy tyłkami w wodzie,……dopłynęliśmy. Nasz przewodnik zabiera nas teraz do punktu widokowego , wdrapujemy się dzielnie i było warto ,ze wzgórza roztacza się fantastyczny widok na dżunglę, Polo pokazuje nam różne egzotyczne rośliny, a co bardziej loco (szaleni) mogą ruszyć w lot nad dżunglą na niebotycznie wysoko zawieszoną na drzewie huśtawką, extra przeżycie, schodzimy na dół na obiad, sjesta w hamakach i ruszamy do położonej w selwie kaskady, nasz przewodnik okazuje się fantastycznym gawędziarzem i przesympatycznym człowiekiem, a Walduś niezrównanym Tarzanem,…..o czym przekonuje się jego Jeny-Barbara, oboje lądują pięknie w błocie. ….śmiechom nie ma końca. Brodzimy strumieniem, podziwiając oszałamiająco bujny zielony świat, próbujemy termitów i mrówek, nasz nieceniony przewodnik pokazuje nam tropikalny las, opowiada o drzewach i zwierzętach, docieramy do wodospadu spadającego z hukiem 50 metrową kaskadą, kapiel orzeźwia i zachęca do następnej przygody. Docieramy do indiańskiej wioski, mamy możliwość przybrać barwy wojenne, postrzelać z dmuchawki do celu, Jacek strzela tak celnie , że indianie chcą go przyjąć do plemienia, jeszcze ostatnie foty z małą indianką i wracamy do Baños. To jeszcze nie koniec atrakcji, o 9 wieczorem jedziemy podziwiać erupcje wulkanu Tungurahua, królującego nad miastem, grzmoty , które od czasu do czasu słychać, przypominają o zagrożeniu. Wulkan uaktywnił się 2 miesiące temu i całe miasto leżące u jego stóp jest gotowe do ewakuacji, niskie chmury skrywają przed nami górę Rzucającą Ogień(indiańska nazwa Tungurahau), ale i tak było warto. Z wieczornych chmur rodzi się deszcz, który pada przez całą noc, zniechęcając , co niektórych do skorzystania z porannej wizyty w termach , z których wszakże słynie Baños, a szkoda bo warto , baseny z gorąca żółtą wodą położone są tuż obok ogromnej skały, z której spada 65 metrowa kaskada. Jeszcze ruszamy w podróż autobusem piętrowym szlakiem licznych wokół miasta kaskad, deszcz powoli się wycisza, a my możemy pofruwać jak ptaki na conopy, czyli przypięci uprzężą do liny pokonujemy kaniony, albo też terabitą – rodzaj małego otwartego wagonika zawieszeni nad przepaścią podziwiamy fantastyczne ogromne wodospady z hukiem spadające ze skał, kryjemy się pod ogromną kaskada wody Pailon del Diablo, siła natury oszołamia i zachwyca. Czas pożegnać się miastem, jeszcze tylko obiad, na który czekamy raptem z godzinę z okładem, i już siedzimy w autobusie do Riobamby, gdzie łapiemy przesiadkę do Alausi. Wysadzają nas o 21 na poboczu Panaamericany , noc , do ciudad jeszcze kilometr…jest dobrze….łapiemy okazje i po kilku minutach podziwiamy senne małe prowincjonalne miasteczko.
Ojciec Redaktor
Z kącika podroznika
Ecuador , dosłownie równik, jeden z najmniejszy krajów Ameryki Południowej, tylko 280 tys kilometrów kw., nieco mniej niż nasza Polska, 14 milionów mieszkańców, zróżnicowanych jak ich kraj, ok 30 % rdzennych indiagenes, ok.40 % metysow,25% białych i kilka procent potomków niewolników pracujących na rozległych hacjendach, które powstały po okresie hiszpańskiej konkwisty, wydarzeniu , które zmieniło losy całego kontynentu południowoamerykańskiego . W latach 30 XVI wieku , dosłownie kilkuset krwiożerczych hiszpańskich cawaleros, pod przywództwem Fransisa Pizarro zniszczyło kilkumilionową , kwitnącą cywilizacje tajemniczych Inków i objęło w imieniu króla Hiszpanii i Chrystusa cały kontynent. Gdy w Europie czasów napoleońskich do głosu dochodzili liberałowie, wielki Libreador Ameryki Simon Boliwar niósł wolność, Wenezueli, Kolumbi, Peru i min. Ekwadorowi, który uzyskał pełną niepodległość w 1830 roku. Kraj to cztery krainy geograficzne, zielona Costa ciągnąca się wzdłuż Pacyfiku , , stanowiąca kręgosłup górzysta Sierra zwana Aleją Wulkanów, oraz zielona nisko położona Oriente, pełna zielonych amazońskich lasów, poprzecinana siatką rzek stanowiących często jedyną możliwą drogę. Czwarta osobna kraina to Archipelag Galapagos. Niewielkie odległości pomiędzy poszczególnymi strefami umożliwiają jak w mało którym miejscu na świecie łatwą exploracje , czemu sprzyja bardzo tania i gęsta sieć połączeń autobusowych. Główne bogactwo Ekwadoru to ropa naftowa, której duże złoża eksploatowane są z Oriente, oprócz tego import bananów( 28 %światowej produkcji),kakao, kawy. Po doświadczeniach z Galapagos, ceny na lądzie wydają się nam niskie, za wstęp do parku równika w Mitad del Mundo 3$,dodatkowo 3$ za muzeum, konkurujące Inti ñun 4$-fajna zabawa, komunikacja miejska w Quito bardzo sprawna 0,25$ przez całe 2 milionowe miasto, niezły posiłek w centrum starego miasta 4-5$, kiepski hotel w Quito 40$,w Otavalo przy terminalu dworcowym przyjemny hostel 10 $ osoba, szal na targu 6 $,średnia torba 12-15$, walki kogutów wstep1$,duży ananas 1,5$,miejscowa whisky 10-15$/0,7l, fantastyczna sałatka owocowa 1,75$,za transfer do Baños płacimy 4$ osoba, za atrakcje , 1 dzień dżungla 35$,nocny tuor do wulkanu 4$,ruta de cascada 6$,fajna atrakcja to miejscowe termy od których miejscowość wzięła nazwę, wstęp 2 $,trzeba mieć pantalones i gorra (spodenki i czepek) , w Baños jest mnóstwo hosteli , a ceny zaczynają się od ok. 6 dolarów, Mamy szczęście wszędzie spotykamy miłych , uśmiechniętych ludzi, gorąco polecam Chebas Tour, i ich przewodnika Polo, komunikacja zaskakuje łatwością połączeń, kraj wokół fantastycznie zielony.
Cześć kochani,
zdjęcia jak zawsze super,tylko te lodziki jakieś malutkie ale w sumie jak dziewczyny niskie to i lody małe :)))
No panowie jestem pod dużym wrażeniem zaciskania więzi kulturowo-tanecznych ,wywijacie jak w SIXTO dziewczyny nie zazdrosne? , a ten pociąg….no no a jaki maszynista :)))
Widzę że nasi strażacy odnależli się nawet w Ameryce Południowej ,
tylko coś sikawek nie widać,kochani to na tyle bo wpracy jestem :)))
odezwę się póżniej
papatki
Bodzio
a nocleg na tych hamakach ma się rozumieć ? ;D
Nie no ….opisy piękne zdjęcia fenomenalne pozdrawiam serdecznie
W końcu jakieś konkrety,człowiek może to sobie dodać i już wie ile to wszystko kosztuje, bawcie się dobrze ,uważajcie na siebie pozdrawiamy arasie i Tosia???