Dobre doświadczenie z komunikacją miejską zachęca nas do skorzystania z tej formy transportu ,wstajemy skoro świat bo do terminalu autobusowego mamy dobrą godzinę, przydaje się Marka mała znajomość hiszpańskiego i życzliwość współpasażerów, za całe 3 dolary wszyscy docieramy do dworca, i po krótkiej chwili pędzimy do oddalonego prawie o 100 kilometrów od Quito , małego miasteczka Otawalo, słynnego na cały kraj z sobotniego targu, szybko łapiemy fajną miejscówkę na nocleg , chyba w nagrodę za Quito, bardzo czystą i na dodatek tanią. Już po chwili ruszamy w stronę głównego Plaza de Ponchos.Malowniczy dla nas egzotyczny świat, bo właściwie całe miasteczko to jeden wielki marcado-rynek. wszędzie piętrzą się stosy szali, koszul, narzut, ponczo w setkach barw, okolice wszak zamieszkują najlepsi w Ekwadorze tkacze, w powietrzu pełno smakowitych zapachów, szybko nadrabiamy zaległości śniadaniowe racząc się miejscowymi specjałami, ruszmy dalej pomiędzy rozłożonymi na chustach plonami tej ziem, żółtą kukurydzą, czerwoną fasolą , białym quinua, zielonymi awokado i jeszcze 100 innymi , których nazw nawet nie znamy. Po południu ruszamy jeszcze nad lokalne kąpielisko z chyba 30 metrową Cascade Peguche, przechodzimy po moście linowym, zaglądamy na walki gallos (kogutów)w centrum, razem z miejscowymi dopingujemy w 10 minutowej walce naszego koguta. Padamy w pokojach, pełni wrażeń , lekko się tylko odkażając po lodach jedzonych na ulicy , fantastycznych sałatkach owocowych i tych innych nieznanych specjałach lokalnych kuchni, których mogliśmy skosztować. Rankiem budzi nas słońce, zachęcając do wyprawy nad Lago de Pablo, z królującym nad okolicą wulkanem Imbabura, jedziemy autobusem pełnym miejscowych indiagenos, przystanek jest tam gdzie klient, stajemy często zabierając przepięknie ubranych Indian , szczególnie kobiety, dziewczyny w bialych bogato zdobionych haftem bluzkach, w czarno-granatowych spódnicach, z szalami na głowach wzbudzały zachwyt chłopaków , dziewczynom podobali się eleganccy mężczyźni w białych spodniach i czarnych ponczach, każdy obowiązkowo z grubym plecionym warkoczem. Zwiedzamy brzegi jeziora, ruszamy w krótki rejs i wracamy, bo po południu ruszamy autobusem Aleją Wulkanów w stronę Baños, po drodze mamy okazje podziwiać niesamowite widoki , droga to pnie się w górę, by po chwili opaść w dół, , za oknami szachownica pól , lasów, łąk, na zboczach wulkanów tworzy naturalny patchwork, w promieniach chowającego się słońca, dostrzegamy wyniosły na 5900 metrów szczyt wulkanu Cotopaxi, zapada zmierzch.
Ojciec Redaktor
Okiem obiektywu
Na wyjazdach jemy dużo owoców i czasem ciężko je przetransportować do hotelu
Za karę przegrane koguty trafiają do garnka … motywacja jest najważniejsza…
Hmmm… z której zrobić staremu sweter
Chodząca fisharmonia
Wspaniały pomysł na uliczną latarnię
Uśmiech jest najlepszy na wszystko…
Ja poproszę o dostawę owoców do Kołobrzegu ;D
Super zdjęcia 🙂
Grrrr chociaż tego wstrętnego pająka mogliście sobie darować!
Dobrze że tutaj takich nie ma 🙂
Widać po uśmiechach że wyprawa jest udana 🙂
Pozdrawiamy
Dorota i Michał 🙂
Cześć kochani,
dzisiaj jeszcze raz przeglądaliśmy na spokojnie zdjęcia-rewalacja,co za przezycia,co 5 minut inne wrazenia,naprawdę rewelka!!!!!!
U nas pogoda do dupy,cały dzień padało i wiatr wiał a było już tak ładnie!tęsknimy i czekamy na więcej info i foty
pozdrawiamy serdecznie,papatki
Ewunia,Patiszon i Bodzio
Łukasz już doleciał i jest na miejscu. My też wróciłyśmy bezpiecznie. Całuje i pozdrawiam
Fajne klimaty, super zdjęcia. Pozdrowienia z Neptuna!
U nas wszystko gra, nie martwić się proszę:)
I kicha Borussia odpadła po wygranym meczu, do jutra kochani
pozdrawiamy
Cześć kochani,
macie bardzo sexi gumiaczki :)))),jak zawsze super foty,Ewie podobały się te z …. drzewo z owacami,tylko mówi że chyba jeszcze nie dojrzałe….,bo takie małe :)))
właśnie leci mecz Ligi Mistrzów Borussia-Real,po pierwszej połowie 2-0 dla Borissi
U nas ciepło 15-20 stopni ale szału jeszcze nie ma.
Kochani już tęsknimy ale czekamy jeszcze na więcej!!!!!!super wyjazd,ciekawe czy Marek ma już plan na jesień?, jak go znam to już zabukował bilety :)))
pozdrawiamy ,wszystkiego najlepszego,uwazajcie na siebie,papatki i buziaki
Ewunia,Patiszon i Bodzio
Za te walki kogutów macie u mnie “minusa”.
Ale przyznaję “za całokształt” tytuł Słońce Ekwadoru, a mamy już
w kraju jedno Słońce Peru.
Pozdrawiam i życzę wielu fajnych wrażeń.
Szerokiej drogi ;D