Gdzieś pomiędzy chmurami

DSC04391Budzą  nas odgłosy  dżungli i jeden mały  budzik ,szum kaskady Misol Ha zachęca  do porannej  kąpieli, przyjemnie  orzeźwiająca  woda, daje  energię na cały dzień. Ruszamy  w  stronę Palenque, chyba najbardziej  malowniczego  ze  wszystkich stanowisk archeologicznych dawnych Majów. Cudownie zachowane ruiny, otoczone zielenią tropikalnego  lasu, błękit  nieba i historia wykuta  w  kamiennych  hieroglifach.”Król Pakal  założył  miasto 11 marca 431 roku”, czy to może jacyś pozaziemscy  przybysze stworzyli to miejsce?  , a władca uwieczniony  na  płaskorzeźbie w kabinie kosmicznego  statku z aparatem  tlenowym  w  ustach , nie  leci  na  spotkanie   z Bogami  z  nieba. Zwiedzamy, podziwiamy, zastanawiając się trochę  nad  przemijaniem . Kończymy pięknym  spacerem wzdłuż rzeczki w otoczeniu cudnej  przyrody. Nasz  cel  na popołudnie  to  leżące nad Zatoką  Meksykańską   malownicze miasto Campeche. Założone  ok .1540  roku  przez Montoję Młodszego, stanowi stolicę  prowincji  o  tej  samej  nazwie . W  przeszłości  stanowiło  główną bramę  morską przez którą wywożono złoto  i  inne  kosztowności  zagrabione  w nowych  koloniach. Z tego  powodu  było nękane  wielokrotnie  przez piratów (dziś ich  barwne  postacie  możemy  podziwiać  choćby  w filmach  z Johnny Deepem). By stawić im opór całe miasto  zostało otoczone  murem  miejskim, wzmocnionym  licznymi  basztami  i fortami. Współczesne  Campeche to 200 tys. metropolia ,a historyczne centrum ze  wspaniale  zachowana niską  zabudową, charakterystycznymi kościołami i pięknym centralnym  placem oraz  królującą  nad nim  katedrą , całe  pastelowe , żółte , szczególnie piękne w zachodzącym słońcu,  zostało wpisane na listę  światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Podziwiamy spokojni, bo już  znaleźliśmy  pokoje (pierwsze podejście) w  przytulnym  hoteliku  przy murach miejskich. Jemy kolację , Marek  robi kolejne 1000 zdjęć , Waldek  kręci się jak zawsze, Darek  prezentuje swoje wdzięki, Jacek zabawia   nasze dziewczyny, ONE  jakoś  wytrzymują  z  nami.  Jeszcze wieczorny  spacer  w  poszukiwaniu marketu  z  produktami  różnymi, impreza  na  dachu  hotelu i znużeni słońcem i wrażeniami  idziemy  spać.

Nasz  niestrudzony, nigdy  nieśpiący , sam piszący  ten wpis touroperator  (Marian Travel  poleca  swoje  usługi), skazuje  nas na poranną pobudkę, migrujemy w  poszukiwaniu flamingów, docieramy  do  Parku Narodowego Celestun. Pakujemy  się  na  dwie  płaskodenne łódki (tereny  laguny  w  wielu  miejscach  mają tylko  30  cm głębokości) i ruszamy  na  bezkrwawe łowy, sąąąąąą…. Co  prawda  tylko kilka sztuk, ale i  tak  KAMILA  jest  spełniona  (jej marzenie  to nie najnowsze  Audi q7, no może na drugim miejscu) tylko  brodzące flamingi. Nasz przewodnik opowiada o ekosystemie  laguny, odwiedzamy  Aqua Oje , z  krystaliczną wodą. Terenu  pilnuje  2,5 metrowy  krokodyl, nie rusza  się  więc  my  hop  do wody, chyba  wypchany??? , skoro nasz kapitan  pozwala  nam  się  kąpać. Wychodzimy a  krokodyl  kłapie nam  na  do widzenia  szczęką……. cholera  jednak  żywy. Po krótkiej  przerwie  ruszamy  w  stronę  Valadolid.  Zatrzymujemy  się  na  obiad  w Izamelu, odświeżając wspomnienia z żółtego miasteczka. Pod  katedrą , koło pomnika Polaka Papieża-naszego Karola Wojtyły,  spotykamy    przewodnika , który  trzy  lata  temu  oprowadzał nas  po  mieście . Ruszamy  dalej, bo chcemy  jeszcze  pożegnać  się  z piramidami  Majów  w mniej  znanym  , ale malowniczym Ek  Balam. Pokonujemy  skomplikowany system  zakupu  biletów i zaraz  za  bramą „wpadamy”  na  prawdziwych,  dzielnych, indiańskich  wojowników , kradniemy  im  dusze robiąc  zdjęcia. Wdrapujemy  się  po dziesiątkach  schodów na  szczyt piramidy. JAK  WYRAZIĆ  COS  TAK NIE WYRAŻALNEGO  JAK  ZACHWYT  ????

Pora wracać do  Playa del Carmen, rano  musimy  oddać  samochód. Docieramy ok 21-szej, szukamy  noclegu  w kilku  hotelach. W  końcu przygarnia  nas  Hotel El Campaniero, już  sama nazwa brzmi  zachęcająco  a  i pokoje  okazują się  bardzo  przyzwoite  za rozsądna cenę . Kwaterujemy się  i szukamy  „naszych” ulicznych garkuchni  z  buritos,  którego  smaku nie  przebiły  inne  jedzone  później  na  szlaku. Dla pewności (gdyby jednak proces technologiczny nie  uwzględnił  wszystkich  standardów Sanepidu) przepijamy całość tequilą, w poszukiwaniu  kawy docieramy  do „cichej „ knajpy, tak  z 1000 decybeli. Kawy  nie ma  ale  jest  mojhito i piwo.

DSC04448Palenque prekolumbijskie miasto pochłonięte przez las tropikalny

DSC04508 DSC04459 DSC04458 IMG_3806

Takie kwiaty u nas , można zobaczyć  tylko  w kwiaciarni

IMG_3483

Może wziąć szczepki do ogrodu ???

IMG_3798

Jak widać bardzo popularne są tutaj „domy pasywne” 

DSC04549Pasuje im ten kolor

IMG_3915Lasy namorzynowe wspaniała kryjówka dla dzikich zwierząt

IMG_3929Na przykład krokodyli

IMG_3943Wyglądał jak sztuczny, chyba był najedzony bo na Marka nie zwracał uwagi

IMG_3895  IMG_3855  IMG_3879

Takie środowisko to przede wszystkim raj dla ptaków

DSC04619

W Meksyku bardzo dbają o zwierzęta , na przykład w ten sposób … chroni przed słońcem i ładnie wygląda

IMG_3998

Żółte Miasto, bo tak też nazywają Izamal odwiedził nasz Polski Papierz , ku jego czci stoi tam wspaniały pomnik

IMG_4092

Kompleks piramid Ek Balam i znowu schody

IMG_4078

Trochę stromo ale jaki widok !!!

DSC04634

Kiedy Marek  ruszył na stronę za potrzebą nagle został zaatakowany przez Indian

IMG_4015

Dziewczyny załagodziły konflikt , Marek przeżył

IMG_9819

Po 12 dniach i przejechaniu ok. 3.500km wieczorem szczęśliwie docieramy do Playa Del Carmen, trzeba to uczcić !!!

Categories: Ameryka Środkowa 2013, Dziennik z wyprawy | Dodaj komentarz

Zobacz wpisy

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com.

%d blogerów lubi to: