Z góry przepraszamy za przerwy na łączach !!! brak internetu w 21 wieku ????
Pobudka , śniadanko i już mkniemy naszym białym rumakiem w kierunku Belize a konkretnie do Gales Point małej miejscowości położonej kilkadziesiąt kilometrów na południe od Belize City. Pogoda trochę się popsuła lecz jesteśmy dobrej myśli. Po drodze robimy krótki postój w Cenot Azul nad brzegiem Lago Bacalr , robimy też małe zakupy na miejscowym targowisku , chłopaki kupują płyty Cd ze stu siedemdziesięcioma nagraniami ciszy , jeszcze raz potwierdziło się powiedzenie nie kupuj kota w worku czy też płyty w opakowaniu !!! Granice przejeżdżamy bez problemów …tak mi się tylko napisało , a naprawdę było tak : przejechaliśmy granicę i znaleźliśmy się w strefie niczyjej , po czym okazało się że powinniśmy zatrzymać się na granicy meksykańskiej aby podbić paszporty lecz tego nie zrobiliśmy kosztowało nas to 200 peso , cóż człowiek uczy się na błędach ale dlaczego własnych , potem jeszcze opłata wyjazdowa z Meksyku 25$ i obowiązkowe odkażanie samochodu za 5$. Próbujemy szturmować granicę Belize i znowu niespodzianka, każą nam wyjść z samochodu i wziąć bagaże , granicę pokonujemy na piechotę drżąc o nasze zapasy, które nabyliśmy w Meksyku, a zwłaszcza o kilka butelek soku z agawy które ukryliśmy w samochodzie. Marek wraca aby przejechać samochodem , wszyscy obserwujemy czy Markowi uda się przemyt, kosztowało nas to kolejne 10$. Podsumowując , przekroczenie kosztowało nas 215 $ 200 peso i ok. godzinę niepewności co z nami będzie, zapomniałbym jeszcze o ubezpieczeniu samochodu to kolejne 6$ , zmówili się czy co? Europa to piękny kontynent. To już za nami , a przed nami 180 km do celu . Droga wydawała się dość dobra nie biorąc pod uwagę topasów (to takie tutejsze spowalniacze) w pewnym momencie skończył Highway i zaczęła się szutrówka , mamy wybór albo szutrówką 60 km lub asfaltem 110 km. ale jak przygoda to przygoda ruszamy Hummingbird Highway bo tak się nazywała nasza droga przez sam środek Belizyjskiej dżungli , pierwsze kilometry pokonujemy spokojne , wspaniałe widoki wynagradzają niedogodności drogi . W pewnym momencie ping.ping.ping… nasz biały rumak daje znać że mało powietrza w tylnym lewym kole . stało się złapaliśmy gumę .co tam szybko bierzemy się do wymiany koła bo zaczyna się zmierzch a noc w środku belizyjskiej nie jest dobrym pomysłem niestety koło przypięte na kłódkę a kluczy niet ??? . wszelkie próby przecięcia kłódki spalają na panewce i nagle z mroku dżungli wyłaniają się nasi wybawcy i na dodatek mają piłkę do metalu!!! Tniemy udało się opona wymieniona ,ostatnia wymiana zdań z tubylcami aby im podziękować obdarowujemy ich ostatnią butelką Trekilli. Ruszamy przez mrok ,pozostało jeszcze 25 km , highwey zamienił się w drogę gorszą niż ta do Miechęcina (słowa Darka) , nagle ping…ping…ping… nie tylko nie to , a jednak , kolejna opona nie wytrzymała spotkania z dżunglą ,powietrz syczy , dookoła ciemno, komary napieprz…ją nie ma wyjścia tniemy dalej co będzie to będzie , Bozia nad nami jednak czuwała , docieramy na stację benzynową , dopompowujemy koło i szukamy wulkanizacji. Pytamy pierwszego , drugiego potem trzeciego tubylca, niestety nadają na innych falach jak to w Belize. Grupa się rozdziela , część osób idzie szukać Hotelu , a Marek z Waldkiem ruszają w poszukiwaniu warsztatu , co okazało się dość trudne, każdy pokazywał gdzie indziej aż w końcu okazało się , że to 100m od nas , niestety było zamknięte, umówiliśmy się na rano. Białego rumaka pozostawiamy obok komisariatu Policji z nadzieją, że tam będzie bezpieczny, chociaż wieczorkiem przy soku z agawy padła propozycja aby ktoś spał w samochodzie , pod koniec imprezy propozycja upadła . Uśmiechami podsumowujemy cały dzień , będzie co wspominać , idziemy spać.
Z kącika podróżnika
Na naszej trasie Belize, dziwne miejsce jak na standardy nawet Ameryki Środkowej, tylko ok.280 tysięcy mieszkańców ,z 22 tys. powierzchni, takie nasze województwo, niezwykłość polega na odrębności językowej-jedyny kraj regionu gdzie oficjalnym jest angielski, a mieszkańcy w większości mają czarną skórę, ten angielski zresztą też jakiś dziwny, kolor tylko się zgadza, waluta to dolar belizyjski liczony 2 do jednego, belize czyli jeszcze do niedawno Honduras Brytyjski, należy do Wspólnoty Brytyjskiej, a na jedno dolarówce widnieje Elżbieta II ,to kraj byłych niewolników ,którzy wykształcili specyficzną kulturę, zwaną grifuna. Państewko przyciąga turystów z całego świata, przede wszystkim bractwo nurkowe ,bo wzdłuż całego wybrzeża ciągnie się fantastyczna rafa barierowa osiągalna z Ambergis Caye ze słynnym San Pedro z piosenki Madonny, cudne plaże ,bogactwo podmorskiego świata, luz mieszkańców żyjących w rytm regge, słońce, trochę ziela oj. prawie raj. Nie jest łatwo tu wjechać, trzeba pamiętać o opłacie wyjazdowej z Mexico(25$), dać się opłukać chemią na granicy (5 $),dać sobie wbić samochód w paszport i już prawie w drogę, benzyna w galonach ok3$ beliz. czyli ok 5 zł, śniadanie w Dangriga – pełny wypas ,folklor, ok 8$ beliz., maczeta w żelaznym 11$beliz. za tyle kupiłem, naprawa dwóch kół w miejscowym zakładzie wulkanizacyjnym 25$ belize(45zł.),parking pod posterunkiem policji -free, hotel standard 1 gwiazdka coś ok. 60 zł., widoki nie zapomniane.
Pascador
Cenot Azul , niestety nie ma czasu nakąpiel
Głębokość w cenocie ok.90 m jak się dobrze przyjrzeć to widać dno
Lodziarz nie budził zaufania , postanowiliśmy nie próbować lodów
Humory dopisują ale to cisza przed burzą
Wymiana opony w środku dżungli Jacek z Waldkiem odkręcali reszta odganiała dziką zwierzynę
Udało si przeżyliśmy , na koniec fota z naszymi wybawicielami
Wieczorem omawiamy plan działania na następny dzień , rozmowy się przeciągnęły
Dwa koła to trzeba mieć farta
Filia Kozłowskiego w Belize
Innowacyjny sposób sprawdzania szczelności
Palmy jak u ns topole rosną wszedzie
Jacek załatwia trawę u miejscowego rostamana
Pelikany jadły nam z ręki
Willa z samochodem to tutaj standard
Teraz prywata do Beatki i Jacka;)))
w firmie oki,po promocji świątecznej ruszył się zajebiście detal,meble wjechały w 90%,reklama w TV zmieniona,zrobimy jeszcze jedną jak będzie APS na wystawce,ludką opadają kopary jak wchodzą!!!
Zuzię zabieramy dzisiaj na weekend ,lekcje ma już odrobione
pozdrawiam , póżniej się odezwę
cześć kochani,ja to jestem światowy ,mam budzenie z Gwatemali :)))),dzięki ale odpuście w niedziele :))). u nas pogoda zimowa , mały mrozik i słoneczko,da się wyżyć , od poniedziałku ma być lepiej,pozdrówcie siostry!!!! Dareczku STO LAT,wszystkiego najlepszego!!!! dużo pomarańczy niech ci Jacek nago tańczy :)))
Bawcie się dobrze,zwiedzajcie róbcie foty i czekamy na Was,aha pozdrowienia dla Jasia:))
pozdrawiamy serdecznie całą ekipę,trzymajcie się i uważajcie aby ktoś nie w padł do wulkanu…po wieczornych harcach w klasztorze – chciałbym zobaczyć ten klasztor i te siostry tańczące na rurkach!!!
pozdrawiamy cieplutka,buziaki
Bodzio i Ewcia
Wspaniała chata na imprezę na 24 osoby, tylko bez tanowania, ani tupania. Super wulkanizacja.A alusów nie było? Ja bym na stalkach nie pojecał. Pozdrowienia.
widzę że jakies wybrakowane auto wam dali,nasz interes zabawkowo-paczkowy z Marysią się rozwija,neptun i klimatex stoją bo wczoraj byłem po zieloną patelnie,wycieczka do w-wy interesująca,dowiedziałem się ,żę p.p. sprzedając 1 szt pocztówki musi do niej dokładać 1 zł, to tak na szybko,pozd. i całusy
Niestety jak dzwonicie do nas to nic nie słychać, to chyba rzeczywiście straszne zadupie 🙂 🙂 🙂
Pozdrawiamy i ściskamy!
Kasia i Grażka 🙂
Tak, nasz JACEX to mały Pikuś no może Pan Pikuś w stosunku do Waszego serwismena. Jeżeli ten wpis był 14 marca to już teraz coby nie było za późno dla Dareczka nalepsze życzenia i miłej zabawy una noche romántica en la playa
Pozdrawiam Z.H
Cześć kochani,przygoda na całego i guma pękła i do tego nie jedna :)) i pojarać można,żyć nie umierać!!!
Zakład wulkanizacyjny super, można ?,można!!!!pompka i jeziorko i interes idzie.
U nas -6C nie pada i jest super słoneczko,pozdrawiamy cieplutko
odezwę się póżniej bo estem w pracy :)))
papatki