Po dniu pełnym błogiego lenistwa, pora ruszyć na zwiedzanie wyspy Bohol, po krótkich negocjacjach, nabywamy za jedyne 400 peso, jednodniowe prawa do motorbayków. Przyjemnie owiewani wiatrem,pędzimy przez rozpalone ulice wysepki Panglao, by po 20 minutach przez most dotrzeć na Bohol . Ambitnie rozpoczynamy dzień od zwiedzania jednego z najstarszych kościołów na Filipinach , Baclayon , mocno zniszczony przez trzęsienie ziemi w 2013 roku,tylko częściowo udostępniony do zwiedzania .
Chłodzimy się nieco w zabytkowych wnętrzach, podziwiając eksponaty małego przykościelnego muzeum,zniszczone stare ornaty, figurki świętych, naczynia liturgiczne, wszystko dobrze nam znane, wszak odziedziczone przez filipińczyków po hiszpańskich ,katolickich kolonizatorach wysp. Wsiadamy na nasze rozgrzane do białości motorki, (oj nasze biedne du….ska)… . Droga przez kilka kilometrów malowniczo biegnie wzdłuż wybrzeża ,docieramy do rzeki Loboc , jej piękne krajobrazy zostały wykorzystane przez twórców Czasu Apokalipsy, miejscowi wykorzystali to do stworzenia biznesu,oferując turystom godzinny rejs pływającymi restauracjami,umilany muzyką na żywo .
Barki podpływają do brzegu ,gdzie można zobaczyć filipińskie tańce i wesprzeć lokalne szkoły datkami . My wynajmujemy dużo skromniejszą łódeczkę,i realizujemy własny plan,piękne widoki,kąpiel w przyjemnych wodach rzeki Loboc i tańczące dzieciaki to wspomnienia które zabierzemy z sobą do Polski . Nasza trasa jest pełna atrakcji,więc po chwili już „fruniemy „w powietrzu,podczepieni do lin, pokonując lotem ponad 400 metrów pomiędzy brzegami rzeki , jest adrenalina .
Zbieramy się bo czeka na nas główny cel naszej dzisiejszej wyprawy Czekoladowe Wzgórza . Tą piękną nazwę nasi około1800 malowniczych kopców ,o wysokości od 40-do 120 metrów,gorące słońce pory suchej barwi porastające je trawy na brązowo upodobniając je do smacznych czekoladek,wspinamy się na punkt widokowy, podziwiając piękny krajobraz,
w drodze powrotnej odwiedzamy jeszcze maleńkie tarsiery , zwane również żabiatkami-wyłupiatkami , odszukujemy je tylko dzięki strażnikom, uczepione gałęzi,ledwie widoczne,mają oczy większe niż mózgi,obracają głowy o 180 stopni.
Słońce leniwie powoli chowa się za horyzont,długie promienie ,wypełniają magią pola ryżowe ,zmierzch powoli wygrywa ze światłem ,jeszcze tylko Waldek z Basią łapią gumę w swoim jednośladzie i w końcu docieramy z powrotem do Alona Beach . Tyłki bolą,głowy pełne wrażeń, następny dzień przeznaczamy na odnowę biologiczną , kończąc tym samym naszą przygodę z wyspą Bohol.
Super foty,pozdrawiamy , u nas piękna pogoda-jest słońce 🙂