Gdy przeglądam przewodniki i przygotowuje podróż , czasem trafiam na jakąś nazwę , życie to wspaniała przygoda , czas wypełnia miejsca wspomnieniami , barwami , zapachami , smakami. Tak właśnie jest z Boca Chica , gdy pierwszy raz przeczytałem nazwę małego nadmorskiego miasteczka , czy mogłem przypuszczać , że aż trzykrotnie będę gościł tam w czasie przecież naszej niedługiej podróży po Dominikanie. Ponieważ nasz samolot spóźnił się ,docieramy na stołeczne lotnisko już prawie w noc y, oczywiście biura Iberii SA zamknięte i nie udaje się nam odebrać Basinego plecaka , na całe szczescie sprawnie udaje się nam wypożyczyć 12 osobowego Hundaia ,
i po półgodzinie lokujemy się już w obskurnym hotelu , szybko do znajomej na knajpy , na znajomej pełnej nocnych lokali z panienkami ulicy . Rano Marek z Waldkiem podejmują kolejną próbę odzyskania naszego zagubionego plecaka , po małych komplikacjach wracają „na tarczy”, a Basia może teraz przebierać się co godzinę . Pakujemy się do naszego busika i ruszamy całkiem dobrą autostradą w stronę Punta Cana . Ta bardzo popularna miejscowość rozczarowuje nas , bo jest właściwie tylko zbiorowiskiem hoteli All inclusive , bez duszy , po licznych konsultacjach ,
ruszamy do Bayahibe , mała miejscowość , takie nasze Sianożęty , piękny czysty pensjonat , trochę fajnych knajpek długa i szeroka plaża …. o to nam chodziło . Spędzamy tu dwa dni , chłopaki nurkują , Jacek z dziewczynami uprawiają plażing .
Wracamy w stronę stolicy , jeszcze po drodzę odwiedzamy 200-tysięczną La Romanę , w której powiedziawszy prawdę nie ma co zwiedzać , przejeżdżamy wzdłuż riwiery i docieramy…..a jakże do Boca Chica . Kwatertujemy się w nico lepszym lepszym hotelu i ruszamy na naszą ulubiona plażę(nome omen zwącą się plażą milionerów)
obsługa dba o nas i pomimo kiepskiej pogody (kto by pomyślał?) spędzamy fajny wieczór , a impreza w pokoju 202 będzie długo w naszej pamięci . Ostatni dzień , to pora by poprwić nieco naszą opalenizne , jeszcze popołudniowy wypad do Santo Domingo , bo Marek hołduje zasadzie że być tak blisko i nie zobaczyć to grzech .
Od rana powoli pakujemy się , żegnamy z plażą i Morzem Karaibskim , oddajemy samochód i z niecierpliwością czekamy na nasz samolot. Jest o czasie i super , bo już bardzo , ale to bardzo tęsknimy do Was , do naszej niepogody , długich jesiennych wieczorów , żurku , bigosu , pierogów… i jeszcze raz do Was.
Najnowsze komentarze