Havana na bis

Havana - czar czterech kółek

Havana – czar czterech kółek

Czas  naszej  podróży  po  Kubie  dobiega  końca, żegnamy  naszych  gospodarzy i  ponownie  korzystamy  z  autobusów Viazul , by  dotrzeć  do  Havany. Autobus  psuje  się  na  „ostatniej prostej”. ale  jakoś  docieramy  do  stołecznego  dworca. Po  krótkich negocjacjach,siedzimy  w  dwóch  bardzo  leciwych samochodach  i  ponownie  zmierzamy w  stronę  starych  dzielnic Havany. 

Havana - ludzie mieli fantazję

Havana – ludzie mieli fantazję

Nieoczekiwanie  mamy  duże  problemy  ze  znalezieniem  zakwaterowania i  dopiero  może  pod  dziesiątym  adresem  znajdujemy  nocleg  na  jedną  noc, sprawnie  ogarniamy  się  i  ruszamy „w  miasto”. Spacerujemy  znanymi  nam  z  pierwszej  wizyty  ulicami  i  placami, cały  czas  czujemy  zachwyt  nad  wyblakłym  pięknem  tego  koszmarnie  zapuszczonego   i zniszczonego  kwartału  miasta . Życie  toczy  się  na  ulicach, dzieci  grają  w  piłkę , uliczni  przekupnie  zachwalają swoje  produkty ,sączy  się  muzyka,ludzie  żyją  w  ruinach, nie zważając , że  czasem kamienica  to  tylko  zewnętrzne  ściany,wędrujemy  jakby  w  nieco  inny  wymiar czasu.

Havana - wracają wspomnienia

Havana – wracają wspomnienia

Jeszcze  podrzucamy  do  kawiarni  Pani  Basi ,obiecaną  paniom  z  polskiej  ambasady  polską  prasę , którą  Jacek  dzielnie  nosił  w  plecaku przez  dwa  tygodnie . Wynajmujemy dwie  dorożki  i  pozwalamy  się  obwieść znanymi  już nam  nieco  uliczkami. Wieczorem pożegnalna kolacja  na  Plaza Vieja, Marek  wzbudza  małą sensacje (i  zazdrość co  niektórych)wydobywa  z  plecaka pantofle  -lakierki , które  dźwigał  przez  dwa  tygodnie  specjalnie  na  tą okazje, Walduś  podejrzewa  go  nawet , że może  „pożyczył” je  sobie  od  naszego  gospodarza, wsiadamy  w  rowerowe  riksze  i  przemykamy  przez  ciemne  ulice  Havany,

Havana- riksza to najlepszy środek tarnsportu po wąskich uliczkach

Havana- riksza to najlepszy środek tarnsportu po wąskich uliczkach

kelnerzy  w  „naszej” knajpie witaja  nas  jak  najlepszych  znajomych, pomimo  tłumów znajduje się  dla  nas stolik(może  to  te  lakierki  Mariana i  jego  biała(prawie)koszula?). Jest  tak  jak  być powinno , wesoło  hałaśliwie, muzyka  grana na  żywo właściwie  uniemożliwia  nam  rozmowy, smacznie –mądrzejsi  o  te  dwa  tygodnie  wiemy  co  chcemy  zamawiać,

Havana-gorąca noc,gorące rytmy

Havana-gorąca noc,gorące rytmy

czas  płynie  szybko, jeszcze długi  spacer  do  naszej  casy i  zasłużony  odpoczynek. Ruszamy  o  szóstej  rano  na  lotnisko,zamówieni zapoznani  wczoraj kierowcy leciwych  samochodów  nie zawiedli  i  byli o  czasie,są  małe komplikacje, bo  bagażnik  naszej pewnie  czterdziestoletniej  lady  za  nic nie chce  uwolnić naszych plecaków, zamek  zaciął się  na  dobre  10  minut i  zrobiło  się nieco  nerwowo. Jeszcze  bardziej  nerwowo robi się kiedy okazuje się, że nasz  samolot  zamiast  o  8.40 ma  wystartować dopiero   15.40 , po  chwili  spoko, przecież  nieraz byliśmy  w  gorszej  sytuacji  i  szybka  korekta  planów, po  krótkim  rozpoznaniu  znajdujemy  dla  nas  lokum

Havana - ostanie cygaro , ostatnie mojito

Havana – ostanie cygaro , ostatnie mojito

w  końcie hali wylotów z  przezornie  zakupionych  wczoraj  bułek i  zachowanych  na  czarną godzine , przywiezionych  jeszcze  z  Polski , mielonek  Krakusa, wyczarowujemy  kanapki , karty  na  stół,odrobina  rumu, wyciągamy  nasze  śpiwory, jest  cool. Jeszcze  trochę  nerwów ,

Havana - gorącym pożegnaniom nie było końca

Havana – gorącym pożegnaniom nie było końca

bo  samolot ostatecznie  startuje  ok. 17, ale  co  najważniejsze  szczęśliwie ląduje w  Santa  Domingo.

Categories: Dziennik z wyprawy, Kuba 2015 | Dodaj komentarz

Zobacz wpisy

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com.

%d blogerów lubi to: