Wszędzie dobrze ale w… BANGKOKU najlepiej

DSC07667Zbiórka  przed  hotelem  o 6  rano, pakujemy  się  w  małego  busika  i  wyjeżdżamy  w  stronę  granicy  z  Tajlandią , zadanie  na   dziś  to  pokonać   700 kilometrów  dzielących  nas od   Bangkoku  , a  właściwie  to od Damnoen Saduak, czyli  pływającego  targu. Droga  najpierw całkiem  przyzwoita, wkrótce  osiąga  kambodżański  standard , ok  160  kilometrów  pokonujemy w  4,5 godziny, przejeżdżając przez  T A K I E dziury, że czasem  strach  się  bać , jedziemy  w  stronę  Koh  Khong , pokonując  góry  o   jakże  pięknie  brzmiących nazwach   Kardamonowe i Słoniowe , mijając  po  drodze  znaki  ostrzegające  przed  zderzeniem  ze  …..słoniem. NA granicy  jak  to   na  granicy, plecaki  na  plecy, formalności  wyjazdowe, plecaki na  plecy – formalności  wjazdowe – kontrola  bagaży  – oj  dużo  ryzykowali – my  sami  boimy  się  do nich  zaglądać, jeszcze   tylko  kilka   przekleństw  rzuconych  w  stronę „malarza”, który  nie  zdając  sobie  z  tego  sprawy  wymalował  dodatkowe  wzorki (świeżo  malowana  ławka)   olejnicą   na   plecakach  Kamili  i Basi…i jesteśmy  w  Tajlandii. CIEPŁO, GORĄCO, UPALNIE. Organizujemy busika  i   … w  drogę , bo czas  nas  goni, docieramy  do  Tret, pierwszego  większego  miasta  po  stronie  tajlandzkiej i  tu  zaczynają się  małe  czary  mary – ma  nastąpić  zmiana  kierowcy , korzystając z  okazji  pospiesznie wrzucamy cos  na  ruszt , okazuje  się  , że  musimy  jeszcze  poczekać  – więc  biegusiem  do  wcześniej  upatrzonego  salonu  na   masaż  stóp. Cos poszło  nie tak (może  nasz  angielski był  jakiś  taki  nie bardzo) ,wymasowali  nas  całych, co  niektórych  najpierw  rozłożyli , a  później  złożyli na  nowo – ze  dwa  dni  miałem  wrażenie  , że  Waldziu  ma  głowę  nie  z  tej  strony , zajęło  im  to  bagatelka  dobrą  godzinę , a  nasz ” króciutka”  przerwa zajęła  ze  2,5  godziny , ale  co tam.  Już  bez  większych przygód , wykorzystując  wszystkie   nagromadzone   wcześniej  zapasy, oraz przerabiając całą   listę  przebojów docieramy  późnym  wieczorem  do celu.

Hotel , pierwszy  do  którego  dotarliśmy nocą , oferuje   wysoki  standard (oj  drogi  jak  na  tutejsze  ceny) więc  korzystamy zmywając z siebie  trudy  podróży , po  pysznym  śniadaniu , płyniemy   wprost z hotelowej  przystani na  wodny  targ, bierzemy   dwie   wiosłowe  łódki i  powoli  przepływamy kolejne  kanały, po  drodze  mijając…..przede wszystkim umieszczone   na  niewielkich łódkach stragany  z  pamiątkami , pływające  garkuchnie , zbierających datki i błogosławiących  wprost   z maleńkich łódeczek mnichów , jest  kolorowo , ale   brakuje  naturalności , a  może  my  po dniach  spędzonych  w  Laosie  i Kambodży mamy  za  duże  oczekiwania ? Jeszcze   spacer   po  nabrzeżach , zakupy  na licznych  straganach i siedzimy   w   busie   do  Bangkoku , pętla  się  zamknęła , wybieramy  na  sąsiadujące  z  Khao San uliczce  hotel i  możemy  oddać  się  naszym  ulubionym  zajęciom , czyli  pat tai , masaż , relax … , a  wieczorem  ruszamy  do  królestwa  tanich torebek  i  pięknych  kobiet (choć  tutaj  nigdy  nie  jesteś tego  pewny , może  to  jednak Ladyboy ???) czyli  na  ulice Pat  Pong , ale  to  już  zupełnie  inna  historia , krótko  -było  zaje…fajnie , brawo  dla  naszych  pięknych  i  mądrych  kobiet (to  nie  manipulacja!!!!) .

Organizator podjął decyzję , że  dość  tego  nic  nierobienia , ostatni  dzień  wykorzystujemy  na  zwiedzanie  Bangkoku , zaczynamy  od  Wielkiego  Pałacu , a  właściwie  uzupełnienia  nieco  naszej  garderoby , bo  nie chcą  nas  wpuścić , bogatsi  o  nowe  bluzki  i  spodnie , wchodzimy  … i  było  warto , pięknie odrestaurowany  pałac , istne  miasto  w mieście , kolorowy  zawrót głowy , misteria  wykonania , bogactwo  fresków , zdobień , straszne maszkary , szmaragdowy  budda , wdzięczne  gruszkowe złote  chedi , przepięknie utrzymana  zieleń. Wędrujemy  po  kolejnych  salach  pałacu  królewskiego , podziwiając  dawne  uzbrojenie , rzecz   używane  na  królewskim  dworze , sale  tronową .Teraz kolej  na  Wat Pho , duży  kompleks świątynny , pełniący  również  rolę uniwersytecką , ale  99%  procent  gości  przybywa  tu  dla  leżącego  Buddy , jest  olbrzymi , ogromny , długi , złoty ,zbudowany  z  cegieł  oblepionych  gipsem , ma  45 metrów  długości  i  15  metrów  wysokości , robi  wrażenie  jakby  uwięzionEGO  w  przymałej  świątyni , za  postacią  Buddy  108  cynowych  mis ,można  wrzucać  drobne  monety , by  zyskać obietnice  pomyślności . Zmęczeni  zwiedzaniem , wracamy  do  centrum , by  nacieszyć  się  jeszcze  dekadencką atmosferą miasta .Wieczorem panowie  ruszają na  stadion Lumpini , na  którym  co  drugi  wieczór  w  najbardziej  popularnej  w  Tajlandii  dyscyplinie  walczą zawodnicy Muay Thai . Powitalny  taniec, modlitwa  do  pomocnego  bóstw i  pięciorundowa  walka,   ataki pięścią , nogą , kolanem   ,rzuty , wyskoki,   pot i krew,     niezwykła  sceneria , stara  drewniana  trybuna , orkiestra  grająca  na  żywo i  jakby  nadająca  rytm  walce , szum „żylety” , zakłady , pieniądze  przechodzące  z  rąk  do  rąk…..radość  wygranej. Wracamy  bo  dzień  się  kończy , przemykamy  tuk-tukiem nocne  ulice  Bangkoku , jeszcze wydajemy  ostatnie  pieniądze  na  masaż…i  już witamy  następny  dzień . Ważny  dzień  bo wracamy  do  WAS , bo  wszędzie  dobrze  ALE TO  JEDNAK  W  DOMU  NAJLEPIEJ.

DSC05883Z  kącika podróżnika

Fajnie  gdy  jest  się  organizatorem wyjazdu , można  na  przykład wybrać  dzień  powrotu , ja  wybieram  dzień  moich  urodzin , bo  najpiękniejszym  dla mnie  prezentem  jest  moja  rodzina , więc  dzisiaj  dostałem  piękny  prezent  wracając do  Was , Moja  RODZINA, jest dużżżżża , jesteście  nią  wy  wszyscy , jestem  bardzo  bogatym  człowiekiem.

Thailandia czyli  po prostu-kraj  wolnych  ludzi , bo  Thai – wolny . Państwo  ma  olbrzymią  spuściznę   historyczną i  właściwie  jako  jedyne  w  regionie  zachowało  nie zależność  przez  ostatnie  kilka  wieków , kraj  olbrzymich  kontrastów , biedy  i  bogactwa  , gór ,zielonych  równin i  złotych  plaż,  chatek krytych  liśćmi  i  wieżowców   pnących  się  chyba  prawie   do  chmur, opleciony  siecią  niezłych  dróg , autostrad , połączeń  kolejowych  i  lotniczych , idealny  by  wybrać  go  na  pierwszy  wyjazd  do  Azji , nie  ma  obaw  każdy  tu  sobie  poradzi  , znajdą  was , zaproponują  transport , hotel , jedzenie… ruszajcie.

Mieliśmy  dużo  szczęścia  pomimo końcówki  pory  deszczowej , dosłownie tylko parę  razy  złapał  nas  deszcz i  jeszcze zawsze w takiej  sytuacji , że  było  ok. Największy  koszt  to  bilet  lotniczy , ale  można  znaleźć  naprawdę „tanio” – bo za  2-2,5  tyś zł. ,reszta  zależy  już  tylko  od  zasobności  portfela  i  fantazji , pokój  za 5-10$ ,jedzenie  za 2,3$,transport  lokalny  tani , tylko wymagający  czasu i  cierpliwości . trzeba  się  targować, uśmiechać  i  targować,  kurs  tuk-tukiem , czy  taksówką  kosztuje  po  negocjacjach  3-4  razy mnie , czyli  ok.100bath.(10zł./3 osoby) ,jedzenie  raczej  stałe widoczne  ceny w  salonach  masażu  można  powalczyć  o  rabat 10-20%,podobnie   w  hotelach , polecam  Gosthaus SAWEDEE czysto  , przyjemnie  położony  z  klimatyzacją bez  śniadania  720bath – dwójka (pamiętajcie  o  odejmowaniu  jednego  zera i  już  macie  złotówki) .Wejście  do  Wielkiego  Pałacu , zawierające  zwiedzanie  Wat  Phra Kaeo – szmaragdowy Budda , muzeum pałacowego  drogie  bo 500 bath, (przestrzegajcie  zakazu  nierobienia  zdjęć , strażnicy przeglądają  aparaty i  telefony-próba  może  się  skończyć nieprzyjemnie  o  czym  przekonał  się  piszący),l eżący Budda -Wat  Pho-100 bat-naprawdę  warto . Wejście  na  trybunę  kultowego  Stadionu LUPINI -przy ringu 2500bat , dalej  2000b, najgorsze  miejsca 1500bath-naprawdę  dobrze widać  , bo  cała  arena  nie  jest  wielka .Stadion to  tak  świątynia  narodowego  sportu , występ  tu to  marzenie  każdego  zawodnika  trenującego  Muay Tai, zakup  pamiątkowej  koszulki  300bath, na  ulicy  ok100bat,  śmieszne  portki  w słonie  150-200bath , kawał schłodzonego  ananasa 20  bath , transfer  na  leżące  ok  30  kilometrów od  centrum  lotnisko to  koszt   120  bath/osoba

Tajlandią  od  dobrych  300 lat  włada  dynastia Chakri , Bangkok  to  miasto  o najdłuższej  oryginalnej nazwie  na świecie , pełna  nazwa  ma  cos  ze  dwieście liter , w  języku  tajlandzkim  – w  zależności  od  tonacji jedno  słowo  może  mieć  pięć  różnych znaczeń , a  zgodnie   z  miejscowym  kalendarzem  jest  rok 2556 (liczony  od  domniemanej  śmierci  Buddy) , to  kraj  przyjazny , ciekawy  do  którego  na pewno  jeszcze  wrócę , bo  jest  dobrym  miejscem  tranzytowym  do  całych  cudnych Indochin.

Dziękuję  wszystkim  czytającym ,w  szczególności  komentującym.

Dziękuję   moim  towarzyszom   podróży , KAMILI , BASI , BEACIE , JACKOWI  I WALDKOWI . Nie  jest  z  Wami łatwo , ale  bez  Was byłoby  beznadziejnie

Marek Pescador

DSC07660

Gdzie jest Marek

DSC07551

Droga do granicy z  Tajlandią , a my narzekamy na nasze drogi ….

DSC07589

Targ na wodzie , ludzie handlują wszystkim co wejdzie do łódki

DSC07667

W godzinach szczytu ciężko się tutaj przebić

DSC07703

Kamila wybiera spodnie dla Marka , tylko czy rozporek nie za mały

DSC07701

Każdy kupuje to co lubi

DSC07762

Pałac Królewski w Bangkoku oczarowuje nas wspaniałą Tajską architekturą

DSC07792

Dookoła przewijają się barwne postacie z Tajskiej historii

DSC07804 DSC07803 DSC07810

Niektórych można się przestraszyć

DSC07809

Ten na przykład odgryza dłonie niewiernym żonom

DSC07828

Fajnie byłoby mieć taki ogródek koło domu

DSC07868

Wśród różnych postaci jest też ta , czy coś wam przypomina ???

DSC07836

Jak łatwo świat wokół nas może być wesoły i kolorowy , wystarczy trochę wyobraźni

DSC07903

Walki  Moay Thai to najpopularniejsza rozrywka tajów

DSC07898

Zwłaszcza że do walki przygrywa kapela , może warto by było przenieść to na nasz grunt , np. na mecze piłkarskie…

Categories: Azja - Złoty Trójkąt 2013, Dziennik z wyprawy | 2 Komentarze

Zobacz wpisy

2 thoughts on “Wszędzie dobrze ale w… BANGKOKU najlepiej

  1. Dorota Witkowska

    Dziękujemy za kolejną przygodę którą udało nam się przeżyć chociaż w małej części razem z Wami. To wszystko dzięki niebanalnemu i ciekawie prowadzonemu blogowi oraz bajecznie kolorowym zdjęciom.
    Było super i teraz czekam na kolejny wyjazd 🙂
    p.s. Urodzinowo -wszystkiego Najlepszego 🙂
    Dorota

  2. pawel.j

    Dzięki za świetne prowadzenie blogu. I opisy które są ciekawe i z jajem.
    Tekst wciąga tak że nic innego do mnie nie dociera gdy go polykam. Mimo ze jestem kilka tys kilometrow od tych miejsc wspanialych, chwilami czuje się jak bym byl z Wami. Brawo.
    Wracajcie do kraju calo i szczęśliwie by jak będzie okazja podzielić się osobiście tą przygoda i doswiadczeniem z wyjazdu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com.

%d blogerów lubi to: