Szczęście nas nie opuszcza. Wynajętymi tuk-tukami docieramy do dworca autobusowego, gdzie kupujemy bilety na autobus ,który wyjechał (wg rozkładu) pół godziny temu. Po godzinie oczekiwania jedziemy w stronę jedynego morskiego portu Kambodży Sihanoukville. Docieramy dość późno , więc zostajemy na nocleg przy najbardziej popularnej – Occheutal Beach, PIĘKNA WODA, 30 STOPNI, mnóstwo knajpek oferujących cudowne owoce morza za grosze… Korzystamy pełnymi garściami, a właściwie żołądkami, popijając piwem za 70 centów .Budzimy się rano by wyruszyć w stronę wysp, a właściwie jednej upatrzonej Koh Rong Samloem, małe perypetie… i o mało co , a właściwie jeden brakujący bungalow minęlibyśmy się z RAJEM , dobra bogini kambodżańskich mórz (jesteśmy nad M.Adamańskim) Ya-Mao czuwała nad nami i poprowadziła nas na rajskie białe plaże. W nowych bungalowach ,których byliśmy pierwszymi i jedynymi jak dotąd gośćmi, spędziliśmy trzy dni, otoczeni gościnnością wyspiarzy, korzystając ze wspaniałości ciepłego ,krystalicznego morza. Już pierwszego wieczoru przy ognisku na plaży zawiązaliśmy nić przyjaźni ,wymieniając się jedzeniem, trunkami, pieśniami i toastami – CIOR MÓJ-na zdrowie, długo pozostanie z nami ten wieczór, a zwłaszcza głos a capella tęsknej khmerskiej pieśni niosącej się w gwieździstą noc ,smak pieczonych wprost na ogniu owoców morza i wrażenia , że ludzie mogą się z sobą porozumieć , może nawet lepiej czasem gdy nie znają słowa w tym drugim języku-BRAWO JACEK.
Nasz pobyt na wyspie to: opalanie ,kąpiel, opalanie, kąpiel, kolacja, opalanie, kąpiel, opalanie , kąpiel
Przeprawa przez dżunglę na drugą stronę wyspy, oj dostało się organizatorowi-nic nas nie zżarło chociaż wracaliśmy prawie po nocy…
I opalanie kąpiel, opalanie , kąpiel, chłopaki fishing ,dziewczyny opalanie ,kąpiel, wieczorne pływanie w fascynującej świecącej fluorescencyjnym planktonem wodzie efekt jak w Avatarze .
I opalanie , kąpiel , a w międzyczasie Waldek z Markiem nurkowali z miejscową bazą.
Płacimy za transport i syn właściciela długą łodzią , wypływa z nami w stronę rzeczywistości czyli portu Sihanoukville. Ambitne plany Marka niweczy pogoda, po raz pierwszy dopadł nas monsun, z fascynacją obserwujemy kaskady wody lejące się z nieba, do tej pory mieliśmy szczęście i zawsze padało w nocy, teraz pada i pada, chodniki zmieniają się w potoki, ulice w rwące rzeki, na środku skrzyżowania powstaje rozległe jezioro, dobrze się to obserwuje siedząc w barze i czekając na swoją kolejkę do masażystki. Zmieniamy plany i cały dzień wypełniamy „łomżyngiem”. Rano wyruszamy w stronę Tajlandii.
Jedziemy, podróżujemy, przemieszczamy się , zataczamy kręgi na wodzie wierząc że nasz ślad na długo utrwali się w nieskończoności, wierzymy w to tak jak setki pokoleń przed nami. Łudzimy się że tymi maczkami zapiszemy naszą przyszłość, pisząc o przeszłości, że każde spotkanie jest warte królestwa, a przynajmniej konia. Jedna chwila warta jest czasem roku, jedna przyjaźń …..życia.
Kambodża widziana teraz pokazuje nam zupełnie nowe oblicze, rok temu pospiesznie podążając z Sajgonu ,zwiedzaliśmy topowe miejsca: Silver Pagode,, Ankorwat, teraz przebijamy się przez kambodżańskie bezdroża ,docieramy do fascynującego wybrzeża i wynurzających się z turkusowego morza wysp. Teraz ocieramy się bardziej o kambodżańską rzeczywistość, obserwując codzienne życie mieszkańców tej egzotycznej dla nas krainy, Widzimy na ulicach Shinaukville żebraków, tony śmieci ,wracające po ciężko przepracowanej nocy „gorące” dziewczyny ,ale jednocześnie zachwycamy się wschodami i zachodami słońca, prostotą i sympatią khmerów ,ich pracowitością i rodzinnością, bo rodzina jest najważniejsza.
PODRÓŻE TO NAJWIĘKSZA OKAZJA DO POZNANIA SIEBIE, naszych lęków, fobii, do sprawdzenia poziomu naszej tolerancji na innego przecież tak bliskiego człowieka, bo siorbie, powłóczy klapkami, marudzi przy śniadaniu, chrapie(to wszystko o mnie),ale przecież jest obok i wspiera gdy czasem brak sił .Sześć osób ,sześć różnych problemów, a jednak mija pół roku , a my znów pakujemy plecaki, marzymy, ruszamy……… następny krąg na wodzie.
Gdybyś drogi przyjacielu wybrał się kiedyś do KAMBODŻY, to gorąco polecam wyspę Koh RONG SAMLEOM, myśl-żę gdy przyjedzie jeszcze o 1000 turystów więcej przestanie być rajem, ale TY może jeszcze zdążysz ???. Za wspaniałe bungalowy na plaży płacimy 25$,cudowna noc ,owoce morza-Khmer alkohol -z poznanymi local peopil.. gratis, dzień nurkowy rafy bogate w życie- istne podwodne ogrody choć nie najlepsza wizura(2 nurki)70 $,,ceny na wyspie ogólnie wyższe o dolara, dwa, ale warto. Na spacer na Lazy Beach warto wybrać się sporo przed zachodem słońca, bo przejście przez dżungle zajmuje ok 20 -25 minut, a słońce naprawdę zachodzi szybko (później ze strachu mogą wyprzedzić cię klapki),Standardem jest brak prądu na wyspie, fantastyczne rozjaśniające cale niebo rozbłyski chowających się gdzieś tam tuż za horyzontem burz i conocne ulewne deszcze.Za łódkę na ląd płacimy 60$/6 osób ,bilet do przejścia granicznego Koh Kong-9 $,my wynajmujemy busa za 92$,Polacy nie płacą za visę do Tajlandii, świetne masaże w Sihanukville 9-11$,Jasiu 21$,bungalowy przy plaży bez targowania się-za to z niezjedzonym śniadaniem 20$,miejscowe alkohole niezłe….. nie oślepiają i nie powodują bólu głowy 2-3$/0,7l.,wynajęcie motorka 5$.Czasami pada w październiku, ale my mamy szczęście ,pada wtedy kiedy ma padać.
Czego to ludzie nie wymyślą
Pad Thai z krewetkami chyba najlepszy jaki do tej pory jedliśmy
Co chwila ktoś coś proponuje , np malowanie paznokci przy stole w barze
Przenośna budka telefoniczna , dzwonimy do domu
Śniadanko na pierwszej wyspie , to nie to płyniemy dalej
Na Horyzoncie pojawia się to o co nam chodziło … spokój i wymarzona plaża
Po chwili wszyscy siedzimy w wodzie która tutaj ma chyba ze 40 stopni
Nocą ognisko na plaży … i pływanie na z flurescencyjnym planktonem … bezcenneeeeee
Danger … droga z jednej strony wyspy na drugą na zachód słońca
Kilka fotek z nurkowań , najlepiej zobaczyć to na własne oczy
Wspaniała plaża , wspaniała woda ale przedewszystkim smakowite jedzenie
Ciężko się żegnać z rajem
Jeszcze tylko fota z tubylcami , szalik zostawiamy na pamiątkę
Pozostawiliśmy tam swój ślad
Marian dużo wspaniałości i jeszcze większych wyzwań
od Janeczki i Zdzisława
Waldziu na fejsbuku coś ci posta pokręciło:)
Masz taki wpis:
Szczęście nas nie opuszcza. Wynajętymi tuk-tukami docieramy do dworca autobusowego, gdzie kupujemy bilety na autobus ,który wyjechał (wg rozkładu) pół godziny temu.…
No chyba, że tak miało być??
Kurdę, tutaj weszło dobrze a na F same krzaczki i krzyżyki???
Panowie jak nurkowanie, to tylko w BAŁTYKU (przynajmniej widoczność pewna!), że max 3-4m.
Świetna ta wyspa ale na Wyspie Solnej też nie jest źle:) jak by tak przez tory do Wani na „piracką przygodę” i przez krzaki to prawie jak przez dżunglę. Mam nadzieję, że po powrocie do Polski nie będziecie rozpalać ogniska na plaży, bo o ile u kmerów można, u nas kosztuje to blisko 2000zł (kolega się przekonał)
Pozdrawiamy i czekamy na WAS!