Sprawny , szybki transfer w Paryżu i już jesteśmy w powietrzu, żegnając zimną Europę, przelatujemy pół globu, by po ponad 12 godzinach wylądować w Singapurze. Miasto -państwo, mieszanka kultury malajskiej, chińskiej, indyjskiej i europejskiej. Prymus w organizacji życia miejskiego , ponoć najdroższe miasto świata.
Najdroższe po trzeba najwięcej zapłacić za lokale, za samochody (ok. 5 –krotnie więcej niż gdzie indziej), miasto gdzie nie wolno żuć gumy, jeść w publicznych środkach transportu, dokarmiać ptaków, pluć, śmiecić, posiadać maku ,wnosić duriana (rzeczywiście śmierdzi )do hoteli , metro, nie wolno nawet chodzić nago po własnym domu.
Kary są wysokie bo ok. 500-1000 $ sing. tj 1500-3000 zł., ale jest za to bardzo czysto. To wyspiarskie sześciomilionowe miasto oplata fantastyczna i tania sieć metra (chyba z 8-siem linii ). Wszystko zautomatyzowane , ale w razie kłopotów (kupiliśmy za tanie bilety) obsługa sprawnie nam pomaga ,
zasilamy nasze karty biletowe dodatkowymi środkami i bez problemów, ruszmy dalej. Docieramy do dzielnicy czerwonych latarń Geylang, tu mamy hotel, czysto i spokojnie ,tylko dużo sprzedawców środków na potencje ,
patrzymy na nich z politowaniem, co niejako miały by być nam potrzebne ???
W Polsce jest 11 rano, tu zaraz 18, spieszymy się , bo jeszcze dzisiaj koniecznie chcemy zobaczyć największą atrakcje Singapuru ,
Miasto lwa-to swoiste miasto w ogrodzie, a najbardziej znany jest Gardens By the Bay, w 100 hektarowym parku wybudowano 18 sztucznych drzew o wysokości 25-50 metrów, spięte kładką, futurystyczne jak z baśni, leżymy teraz pod nimi oglądając odbywający się każdego wieczoru pokaz światło-dźwięk, wpatrujemy się w korony drzew co rusz zmieniające kolory,
pulsujące tysiącami świateł, jest jak w baśni Shecherezady, czar, szkoda że tak krótko. Spacerujemy wzdłuż zatoki Bay Sands, w nocnych wodach odbija się Hotel Marina By Sands, ponoć drugi najdroższy budynek świata (coś ok. 16,5 miliarda zł),trzy nogi ,
łączy dach chyba w kształcie łodzi, widok zapiera dech w piersiach, zresztą jak również całej biurowo hotelowej części miasta, odbijającej się spokojnych wodach zatoki. Zmęczeni podróżą i kilkukilometrowym spacerem, odwiedzamy jeszcze tylko Marliona pół rybę- pół lwa i biała fontanna to symbol miasta i nocnym kursem metra wracamy do naszej cichej dzielnicy.
Singapur to obowiązkowy punkt na kulinarnej mapie świata, ekspertem nie jestem ,ale było ok.
Następnego dnia , korzystając ponownie z metra , jedziemy na wyspę Sentosa, ten gigantyczny park wodny, szczyci się ponoć drugim na globie akwarium morskim, w 45 milionach litrów wody żyję ponad 800 stworzeń, robi to niesamowite wrażenie,
pływające ponad naszymi głowami stada rekinów, manty, fantastyczne rafy , bogactwo życia, jest nawet zatopiony wrak, kapitalne miejsce. Wracamy ,pakujemy plecaki ,
wizyta w zapoznanej restauracyjce i przejazd na lotnisko Changi. Wszystko jest ok. nasz lot na Bali aktualny ,startujemy…..
Najnowsze komentarze