Kolejny poranek wita nas ciepłem i słońcem. Idziemy odebrać nasze zamówione dzień wcześniej kanapki. Nasza wcześniej zapoznana roześmiana sprzedawczyni( dziś bez humoru) sugestywnie przekazuje Jackowi informacje, że wkurzył ją stojący obok mąż-skąd my to znamy? Pakujemy się na tuk- tuka i ruszamy do rzecznego portu , z którego mamy wyruszyć slow boutem.W nadrzecznej knajpce czekamy jeszcze godzinę ,aż dotrą inni podróżni. Niektórzy z nas wykazują się dużą odwagą i korzystają z barowej, położonej za płotem toalety, ale ogólnie jest bardzo miło z wszystkich stron rozlega się wszechobecne sabadee( dzień dobry po laotańsku) i widzimy roześmiane oczy. Nasza łódź, jest bardzo dłuuuga i może przyjąć z 70 osób. Siedzimy na fotelach samochodowych i już po 10 laotańskich minutach (1 godzina) ruszamy. Mekong tu dopiero nabierający sił, wije się pośród wzgórz porośniętych zieloną dżunglą. Rzeka zabarwiona brunatną ziemią przebija się przez progi skalne ,pieniąc się i tworząc olbrzymie wiry, czasami mijamy małe osady ludzkie, przystajemy zabierając nowych podróżnych. Mija godzina za godziną, dzień dobiega końca … żegluga po Mekongu jest możliwa tylko za dnia. Docieramy do PakBeng, małej dziury na końcu swiata, gdzie chyba każdy mieszkaniec ma własny „hotelik’ lub knajpkę. Na pace mini wywrotki docieramy do naszych pokoi. Włóczymy się po jednej- zresztą jedynej ulicy, choć objedzeni nie możemy odmówić sobie spróbowania przepysznych croissantów. Jacek Tata –Dziadek rozdaje najpierw 2 lizaki, za chwilę jest już ulubionym wujkiem wszystkich dzieciaków w Pakbeng. Rano docieramy na nabrzeże, gdzie czeka na nas zabookowana wcześniej speed boat .Dostajemy kaski, jazda bez trzymanki jak w formule 1. Zapieprzamy tak ,że mało głów nam nie pourywa, cały czas w ślizgu, wciśnięci pomiędzy małe ławeczki z podkulonymi kolanami, trwamy choć… tyłki nas bolą, lecimy, ślizgamy się po bystrzach ledwo dotykając olbrzymich wirów. Mkniemy, chwila przerwy i dalej dalej po prostu super. 3 godziny i jesteśmy w Luang Prabang. Pilot wyrzuca nas na gliniane nabrzeże. Forsujemy strome podejście i w kurzu czekamy na jakiś transport. Marek podejmuje negocjacje w sprawie transportu do miasta(jesteśmy 10 km od LP), miejscowi olewają go i proponują jedyną słuszną cenę, co robić ?…płakać i płacić jedziemy na pace kolejnej półciężarówki. Sprawnie załatwiamy zakwaterowanie i tuk-tukiem ruszamy do odległych o 21 km kaskad Ted Sea , przeprawiamy się małymi łódkami i już po chwili słyszymy szum spadającej z łoskotem wody, cudo .Wodospad opadając kolejnymi stopniami przedziera się przez tropikalny las .Woda wspaniale , przyjemnie chłodzi nasze ciała, aż żal wracać, ale przecież czeka na nas jeszcze spacer po nocnym targu , wizyta w wacie by posłuchać wieczornych modłów mnichów. Miasto naprawdę zasługuje na swoją sławę, dziesiątki starych klasztorów ,uliczki podświetlone tysiącem lampionów, wszędzie stragany, małe położone na stromym brzegu Mekongu restauracyjki oraz mnisi w szafranowych szatach… szkoda iść spać…………….. nie wspominamy o masażach i odtruwaniu…. w końcu to standard!!!!
Droga z plecakami pod górkę do odprawy garanicznej bezcenne
Mnisi za lizaka zrobią wszystko
Zaopatrzenie na slowbota zrobione , czy starczy ???
Jaszczurka w pokoju to standard , ala taka !!! ma na imię Basia
Kładka na terminal speedbotów wąziutka !!!
Spidbołt , malo miejsca , ale adrenalina maxxx
Widok speedboata , aparat wyrywa z ręki
Zobaczcie sami filmik z lotu speedboatem
Widok do tyłu jak z Formuły 1
Dotarliśmy zdrowi i cali jeszcze tylko podejść pod górkę.
Tylko 20 km na pace , mamy wprawę luzik….
Opieńki mają tuitaj inny wygląd
Dzieki za wodospady i za Laos
Tacy duzi … nad wodospanem
Riby Laokańskie wyglądają inaczej
Barneński pies pasterski w wykonaniu laotańskim wyląda inaczej
I żeby nie było że nie wysyłaliśmy kartek ….
W imieniu Kołobrzegu podarowaliśmy mnichom wiele podarków
Dobra powyrywali nam pióra ale nogi do góry chłopaki
szczurek peklowany w solance 7 dni palce lizac ….
Ropuchy w cieście najlepiej smakują na przystawkę do Johny Walkera
Larwy na sniadanie do tostów , super trzeba je tylko dobrze rozsmarować
W Azji trzeba pilnować bo czasem żarcie ucieka z talerza
Hejka,
trochę wiadomości sportowych z lokalnego podwórka:
Kotwica piłkarze wygrali 3-1 z Bałtykiem Koszlin a koszykarze przegrali z Czarnymi Słupsk-drugi mecz w plecy.
Pogoda do dupy jak zawsze,czekamy na wasze wpisy , bo u nas się nic nie dzieje-jesień.
Trochę prywaty-Zuzia jest u nas .
pozdrawiamy
Wujek Waldek RASTAMAN mam nadzieję, że jakieś laotańskie zioło przywiezie, bo grzybki już widzę zakupione:) Pozdrawiamy z Kołobrzegu i czekamy na kolejne wieści.
PS. co się stało z kącikiem podróżnika???
Marek
Dokładnie! My też pytamy – co z kącikiem podróżnika ???
Pozdrawiamy
OSTATNI MECZ
70 : 73
Kotwica Kołobrzeg – Stelmet Zielona Gór
dali dupy w ostatniej minucie,była dogrywka
DERBY!!!!!!!
NAJBLIŻSZY MECZ
– : –
Kotwica Kołobrzeg – Energa Czarni Słupsk
19.10.2013, godz. 19:00, Hala Milenium
Szczury, ropuchy i larwy… jednym słowem menu palce lizać ! :D, dobrze że pająków brak to jakoś bym przeżyła! 🙂
I jak zawsze wszystko wygląda bajecznie i kolorowo
Pozdrawiamy
Dorota i Michał
Dorcia jak znam życie i naszych wędrowniczków to pająki były,tylko kliszy zabrakło na zdjęcia :)))),albo zjedli przed sesją zdjęciową :))
pozdrawiam
Bodzio i dobrze że pająki nie uwiecznione na zdjęciach lub zjedzone bo inaczej miałabym koszmary w nocy.
Pozdrawiamy całą rodzinkę ze słonecznej Angli ( o dziwo dzisiaj nie pada) i jest w nawet ciepło 😀
Prywieźli byśmy szczurka lub żabkę z grila ale brakowało terminu ważności
Redakcja Wielka Przygoda
Larwy też jakoś tak smakowicie wyglądają 😀
piątek godz.18
Cześć .kochani,właśnie dostałem cynk od kierownika hotelu w Laosie w którym się zatrzymaliście ,że korzystacie z internetu i faktycznie wchodzę na Waszą stronę…. a tu nowe wiadomości i foty!!!! Mój szpieg działa dobrze,chyba dostanie nagrodę-4 szczurki polskiego pochodzenia, a jak szaleć to szaleć.
Zazdroszczę Wam śniadanka….żabka zawinięta w szczurka i okraszona skwarkami z larw,mniam,mniammmm,Okrasa by lepszego nie przygotował!!!!!
A Basię jaszczura na smycz i do Polski , będzie firmy pilnować.
Kurczaczki mają śmieszne niebieskie łapkii ,psy jakieś małe,a grzybki halucygenki jakieś dziwne
…no no piękny jest ten świat!!!!!
Moi drodzy parafianie, w Kołobrzegu bardzo brzydka pogoda,pada deszcz,wieje ten cholerny wiatr brrrrr,ogólnie jest okropnie,my chcemy do ciepełka!!!!!!!!!!
to na tyle,idę na kolację-łosoś zapiekany ze szpinakiem,grzanki czosnkowe .dobre winko o pokojowej temperaturze i.t.d. kończę bo co Was będę zanudzał…..
pozdrawiamy serdecznie
Patuszek,Ewcia i Bodzio
Bodzi ty to masz wtyki na całym świecie , a co do internetu to są czeste zaniki prądu … następny zakup to podręczny generator.
Pozdrawiamy
WP
Najcudowniejsze w tej podrozy sa dzieci i zwierzęta…