Przeprawa do Laosu

DSC06357Ruszamy  dalej  w stronę Laosu . Porannym  busem, pokonując  setki zakrętów przypominających  co  udało  się  zjeść  na śniadanie, docieramy do  stolicy  prowincji Chiang Mai, miasto duże ,przedmieścia ogromne  tak ok 700 tys  mieszkańców, zmiana dworca , dłuuuuga  kolejka po  nowe  bilety tym  razem  do  Chiang  Rai,przymusowa  3 godzinna przerwa w  oczekiwaniu  na  autobus  ,wypełniona poszukiwaniem  kantoru, walką  zżerającym  Markowi  kartę  bankomatem oraz  konsumpcją  w  dworcowej  szybkiej garkuchni. Jest  nasz autobus, mknie  jak strzała, tylko  rzuca tak ,że gra  w  karty  wymaga nie  lada  zręczności-jest  Chiang   Rai, to  prowincjonalne  miasteczko ok 45 tys  mieszkańców, główna  atrakcja  to  nocny targ, oraz kilka  świątyń. Miejscowość  jest  miejscem tranzytowym  wielu  podróżnych  zmierzających do  przejścia  granicznego  w  Chiang Khong. Kończy  nam  się  dzień(17.45) ,a  to  przecież jeszcze  nie  koniec  naszej podróży, łapiemy  ostatni  lokalny autobusik  do  Chiang Sean, pomocnik kierowcy  pokazuje  że  wyruszamy  o  szóstej, gdy  dawno  minęła okazało  się  że  pojedziemy  jak  będzie  komplet pasażerów  ,autobusik jak  autobusik  ,chyba produkowany  w  czasach  późnego Bieruta(dla  młodzieży  przełom lat  50/60)dzielnie  połyka  kolejne kilometry, trochę zgrzytająca  skrzynia  biegów i  uspokajające mruczenie silnika, jesteśmy  u  celu  naszej  podróży, udaje się  nam  wynaleźć  jakiegoś  tuk-tuka…… i  jest  jak  zwykle pierwszy   hotelik za rogiem  po  godzinnych poszukiwaniach okazuje się  najlepszy, płytki  do  sufitu ,słowem  przyjemna przytulna atmosfera, co  niektórzy  śpią  w  śpiworach .Nasz hotelik  leży  nad  Mekongiem, kolacje jemy na  chodniku ,ale  jest królewska, maleńkie mobilne-na  przyczepkach samochodowych  knajpki, oferują przede wszystkim  owoce  morza, różne ryby   z  grila , krewetki ,zupy, wspaniałe  sałatki, ledwie  się ruszając zwiedzamy maleńkie Chiang Saen, na  całe szczęście są  tylko  dwie  ulice ,….ale  jest  też nocny  sklepik. Chiang  Sean  to baza  wypadowa  do  pobliskiego -10 km  miejsca styku  trzech  granic  Laosu, Tajlandii  i Birmy, miejsca   zwanego  złotym trójkątem, cieszącego  się   niechlubną  sławą  centrum handlu  opium, kiedyś właściwie  bezpaństwowe ,dzisiaj zwłaszcza  jeżeli  chodzi  o Tajlandie  mocno  kontrolowane ,miejsce gdzie się  przyjeżdża by stanąć koło  złotego buddy i  spojrzeć poprzez  Mekong  na  sąsiedni Laos, też stajemy  i  patrzymy. Korzystamy  z  okazji  i  zwiedzamy  Muzeum Opium, nowoczesne,  interaktywne  i  nakierowane  na  profilaktykę  antynarkotykową, zachęceni  przez  Marka  zdobywamy, pokonując 200 stopni  kolejną świątynię , zmachani wracamy, słońce  pali jest ze  35  stopni. Wiozący  nas  tuk-tukowiec  ,proponuje nam pomoc  w  załatwieniu transportu  do  odległego  o 60 km Chiang Khong. Transport  podjeżdża a za  kierownicą pickupa –  nasz  tuk-tukowiec, jedziemy ,co  niektórzy  na  pace ale  jest cool.  Załatwiamy  szybko formalności po  tajskiej  stronie, bilet  za  40 bath i  łódką przeprawiamy  się  przez  Mekong ,wyskakujemy  w  błotko po laotańskiej  stronie. Płacimy  30  dolarów  za  visę, wypełniamy  różne  formularze  i  już  rozkoszujemy  się  Beerlao , z  każdym łykiem wymagania co  do  hotelu  maleją i maleją. Houeixai, to  maleńkie miasteczko ,z rzecznym  portem  z którego , wypływają    slow bouty do  Luang Prabang.., załatwiamy  bilety, spotykamy  sympatycznych mnichów, idziemy  na  masaż, nieco  połamani, kończymy  dzień w  knajpce  nad  rzeką. DSC05883Z kącika  podróżnika Prawdą  jest  to  co  mówią mądrzy  ludzie, kto  raz  był w Azji, albo się  zakocha  ,albo  znienawidzi. Nie  minął rok  i  wracamy. Inna trasa  inne  cele ,ale  oczekiwania  takie  same, zrozumić choć  trochę lepiej ten orientalny  dla nas  swiat, zrealizować  trawiące wielu pragnienie poznania nowych  ludzi, nowych  miejsc, pragnienie  ,które sprawia  ,ze zostawiamy wszystko  co  kochamy ,co  jest  nam  bliskie i podążamy  na  drugi  koniec świata  szukając ….chyba  siebie . Północna Tajlandia ,to  górzysta  zielona  kraina ,granicząca   ze  wschodu  i  północy  z  Birmą,z zachodu oddzielona  Mekongiem od  Laosu, największe miasto  rejonu  to  Chiang Mai, tłumacząc  z  tajskiego po prostu  nowe miasto , słynąca  z  wielu  świątyń, dawna  stolica królestwa Lana to duża aglomeracja(ok 700 tys.) i  centrum  wypadowe do  wielu atrakcji  rejonu. Podróżni  przybywają  tu  głównie  by skorzystać  z  możliwości trekingu po dżungli, odwiedzenia  wiosek  lokalnych plemion, zwiedzenia systemów  jaskiń, przejażdżki na  słoniach. Region  jako  przygraniczny  z niespokojną  Birmą ,jest  pod ścisłą kontrolą wojskową, ale  jest  bezpiecznie. Jest  połowa  października, w Indochinach kończy  się  właśnie pora  deszczowa, wokół nas króluje  więc wszechobecna zieleń w setkach odcieni, temperatury dzienne ok 30-35 stopni, wieczory  przynoszą ukojenie i obniżenie  o kilka kresek, ok. Z Bangkoku  docieramy autobusem płacąc za  bilet ok 1000 bath., najłatwiej  przeliczać  ucinając jedno  zero, wspaniałe zupki i path thai 40-50 bath., masaże dla  nas  super  atrakcja, w  zalezności  od rodzaju stóp. ok 200,całego  ciała 250-300bath,wypożyczenie  skuterka  w  Pai 140 bath. -24 h., paliwo  1litr ok. 30 bath, bilet  wstępu  do wspaniałej jaskini Lod ,(pani  z  latarnią dla 3 osób, przeprawa łądzią)200 bat, piwo Czang w knajpkach s/l 60-80 bath , godzinna  przejażdżka słoniem 350 bath.,rastamańska  czapka na straganie  w  cudnym  Pai 150 bath, John Walker wszędzie  tak  samo 07l/699 bath, lokalny Khong Hong  300 bath, Internet  1 h/10 bath. w kawiarni, wspaniałe przekąski na  uliczkach Pai 20 bath, bilet  z  Pai do Chiang Mai 150 bath. dalej  do  Chiang Rai autobusami z  klimą  lini Green Bus 144 bath., lokalikiem-autobusikiem  do  Chiang Sean 37 bath.,tuk tuk  w  zależności od  determinacji  wynajmującego  i  trasy 20-50 bath/osoba, bilet  do  Halla Opium 200 bath,hotelik w Chiang Sean 300 bath./dwójka,królewska kolacja  na  chodniku  nad  Mekongiem 1060 bath/6 osób,uśmiech Tajów najczęściej  nie kosztuje nic ,trzeba im tylko  dać swój własny.

DSC06237

Jeśli ktoś nam powie że w autobusie jadacym po górskich serpentynach nie da się grać w karty , to my mamy prosty sposób a jest nim zwykła czapka baysbolówka

DSC06226

Wyginam śmiało ciało.. wyginam  śmiało ciało…

DSC06229

Tak kończą przemytnicy w złotym trójkącie

DSC06250

Tak powinien wygladać rozkład jazdy , czytelny dla każdego

DSC06252

Jacek przyprawia pattaja  na  sposób … jak u mamy … , ciekawe czy będzie smakować

DSC06228

Azjaci  jak zwykle uśmiechnięci

DSC06261

Telewizja jest trudno dostępna

IMG_7710

Przejście graniczne poko

DSC06365

Granicę pokonujemy po wodzie

DSC06353

Cztery słonie różowe słonie ,  każdy kokardkę mana ogonie….

DSC06302

Golden tringle

Categories: Azja - Złoty Trójkąt 2013, Dziennik z wyprawy | 6 Komentarzy

Zobacz wpisy

6 thoughts on “Przeprawa do Laosu

  1. Zdzisław

    A u nas leje

  2. Dorota Witkowska

    Fantastyczne zdjęcia, wszystko wygląda tak bajecznie kolorowo, całkiem inny świat 🙂
    pozdrawiamy!!! 🙂

  3. Anonim

    Za co siedzi misiu? Pewnie lepiej siedzieć niż wisieć jak te kurczaki, Widzę że w końcu się trochę ruszyliście, Walduś wracaj szukają nowego selekcjonera dla drużyny narodowej.Pozdrowienia dla całej ekipy arasiechojnice.

  4. Widzę, że Jacka zdecydowanie zainteresowały naczynia azjatyckie:) Może warto importować?
    Pozdrawiam

  5. kamila

    Prosimy aby anonim sie ujawnil 🙂
    Pozdrawiamy…..

  6. Anonim

    wrotkami do góry hahahah przygodo witaj ;D

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com.

%d blogerów lubi to: